Naruto Club

Przeżyj wielką przygodę w świecie Shinobi! Dołącz do nas już dziś!

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Gry

Ogłoszenie

1 Zgodnie z ustawą z dnia 04.02.1994 o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz. U. z 2006r. Nr 90, poz. 631 z późn. zm.) forum i cała jego zawartość podlega ochronie praw autorskich ˆ
2 Zaszła zmiana odnośnie poziomów chakry. Od teraz są limity, których nie da się przekroczyć bez wspomagaczy (10 000 chakry), a także odpowiednie poziomy chakry niosą za sobą pewne efekty.
3 Miejcie oko na SPRAWY ADMINISTRACYJNE!
4 Od tej pory Akademia Ninja jest zamknięta dla graczy. Zaczynamy grę od Genina. (Akademia działa dla NPC)

#1 22-10-2012 17:51:33

 Sakashi Nara

https://i.imgur.com/M1nsQBh.jpg

Skąd: Konoha-Gakure
Zarejestrowany: 09-02-2009
Posty: 1229
Punktów :   

Opowieści z NarutoClub "Wzrok"

Rozdział I


Początek historii


Część I



Zaczęło się niewinnie... Pewna grupka shinobi, grupa C dostała swoją pierwszą misję rangi S. Nieznane są powody przyznania im misji tej rangi. Przecież to tylko genini... i jeden chuunin. Być może korupcja, kto wie? Podążając dalej znajdujemy się pod bramą wioski. Tam objaśnione zostają wszystkie aspekty i cele misji.

- No to chyba czas ruszać... Nie będzie łatwo. Pójdę pierwszy. - rzekł Yoshi, genin, najbardziej energiczny członek drużyny. Specjalizujący się głównie w żywiole pioruna i swoim kekkei genkai - Byakuganie.
- A więc do Ame-Gakure. - westchnęła Miriam, najmłodsza i zanadto najmądrzejsza (i jedyna) geninka w drużynie.

I ruszyli... Lecz kogoś tu brakowało.

- Hyuuga Yoshi, będę mistrzem. Wszyscy jesteśmy geninami?
- Nie Yoshi, ja jestem lepszy ^^ - i Sakashi, chuunin i przywódca na czas tej misji. Podobno roztargnięty, posiadający duży zasób wiedzy o całym świecie.
- Chunin...? No nie wiem czy nam, szaraczkom z nizin przystoi się do pana chunina odzywać?
- Oj tam... Przecież jesteśmy w jednej drużynie
- Dobrze się złożyło z tą misją. Akurat w ame-gakure jest drewno do mojej nowej broni. - rzekł, pokazując plany tej broni Sakashi'emu.
- Cieszę się Yoshi, że przynajmniej tobie wyszło to na dobre. Ja przez wezwanie nawet porządnego obiadu nie mogłam zjeść...
- Heh, jeszcze nam zemdlejesz po drodze... Mniej gadania, kroku przyśpieszania.

I ruszyli dalej, po przygodę, po wyzwania... po śmierć.

- Ee, Sakashi, długo jeszcze? A ty Miriam, łap. Powinno Ci pomóc. - rzucił Miriam ramen.
- Niedługo...
- Hehe dzięki, jak będzie czas to zjem. Fajnie by było wiedzieć gdzie są nasi wrogowie, prawda...? A tak nawiasem, gdzie się podział Naruto?
- Naruto nie mógł z nami pójść, musiał coś zrobić.
- Sami sobie poradzimy!

Nagle, niespodziewanie zza krzaków wyleciał kunai z wybuchową notką. Pierwszy atak nastał.

- Niespodzianka! Wiedzieliśmy, że dzieciaki z Konohy ruszą na to jak psy!
- I tak ich nie odzyskacie!

Gdy dym opadł, oczom grupy C ukazali się 2 ninja. W rękach dzierżyli katany.

- Zaczynamy zabawę! Gufutenka. - Yoshi zaatakował pierszy...

...i od razu zaczął na całego.

- Gufutenka! - piorun "ruszył" w stronę wrogów.
- Tylko tyle? Futton: Komu no Jutsu!
- Yoshi odskakuj! To żrący kwas! - krzyknął Sakashi łapiąc jednocześnie Miriam i odskakując.

Yoshi uniknął kwasu, lecz...

- Fuuton: Ninpou Kami Oroshi! - wietrzny świder uderzył Yoshi'ego od tyłu.
- Futton: Komu no Jutsu. - powtórzył drugi ninja.
- Kagemane no Jutsu. - Sakashi chwycił Yoshi'ego i zrobił unik od kwasu. - Yoshi uważaj, jeśli tym dostaniesz to nie będzie zbytnio co z ciebie zbierać.
- *Porywczy... Zbyt porywczy. Dobrze, że ma nas.*
- Szybko pójdzie z tymi dzieciakami. Nawet nie umieją dobrze zaplanować ataku!
- Serio? Spójrz za siebie.
- Hę?
- [???]
- Ikazappu!
- Kurna klon! - po czym oberwał i osunął się na ziemie. - Spadaj! - przebił klona kunaiem, a klon zamienił się w błyskawice... paraliż.
- O żesz!
- Nie rozkojarzaj się. - krzyknął Sakashi będąc dosłownie parę centymetrów przed nim. - Bannou!

Przeciwnik poleciał w górę i wylądował pod drzewem. Pierwszy leży sparaliżowany. Szala zwycięstwa przechyliła się na stronę grupy C.

- Brawo chłopaki!
- Kage Nui. - krew trysła, śmierć nastała... Ninja kwasu zginął z rąk cienia. - Ten drugi jest twój Yoshi.
- Z wielką przyjemnością ^^ - wyjął ninjato i ruszył na przeciwnika.
- *Nie doceniłem ich!* Fuuton: Shinkuuha! - ostrze wiatru pomknęło w stronę Yoshi'ego.
- Nie tak łatwo! Rai no Tate Kireme. - stworzył elektryczną tarczę, którą rzucił w przeciwnika.
- Idioto! Fuuton niszczy Raiton! Idioto... gdzie ty kur... - poczuł to, poczuł koniec... odpłynięcie. Ninjato zagościło w jego sercu. - Jakim cudem. Jakim cudem banda geninów pokonała nas, jouninów!
- My byliśmy bardziej zgrani, wy mieliście umiejętności, lecz to nie wystarczyło. Walczymy dla dobra, a wy... wy chcecie śmierci i pieniędzy. Giń! - wysunął ninjato poprzez kark i szyję, śmierć natychmiastowa.
- Ładna przemowa Yoshi, a teraz pozbierajmy ich rzeczy i chodźmy.
- Zostawimy tak ich tutaj? Czy to nie zbyt brutalne.
- Oni chcieli nas zabić i coś im nie wyszło. Ich strata ;) - wzięli, co trzeba i...
- Dobra, ruszamy dalej!
- *To dopiero początek, a ja się w ogóle nie przydaję ;/ Ciekawe czy później nie będę tylko dla nich zawadą...*

Szli dalej. Minuty jak i godziny mijały dalej.

- *Byakugan* Ktoś tu chyba idzie. - rzekł przystawając.
- Kto?
- To chyba tylko genin z Ame. Tak przy okazji jesteśmy prawie na miejscu.
- Jesteś pewien, że to nie wróg?
- Nie... ma za małą chakre jak na kogoś silniejszego. - przypatrzył się jeszcze głębiej. - Czekajcie... z nim jest ktoś jeszcze.
- Kto Yoshi?!
- Ciszej Miriam. Jeszcze nas wytropi. Ten drugi też ma dość małą chakre, która jakby... pulsuje?
- Pulsuje? Być może to są dwoje ninja, którzy ukrywają chakre.
- Czyli jeden potrafi to lepiej, bo chakra nie pulsuje?
- Albo jeden ukrywa chakre drugiego. *Podejrzane...*
- Tak czy siak idą w drugą stronę i są dość daleko.
- To dobrze. Chodźmy już!
- Racja. Idziemy.

CDN

Ostatnio edytowany przez Sakashi Nara (17-12-2015 20:48:41)

Offline

 

#2 22-10-2012 19:58:50

 Sakashi Nara

https://i.imgur.com/M1nsQBh.jpg

Skąd: Konoha-Gakure
Zarejestrowany: 09-02-2009
Posty: 1229
Punktów :   

Re: Opowieści z NarutoClub "Wzrok"

Rozdział I


Początek historii


Część II - Mroczny Ninja wkracza



- Zmęczyła mnie strasznie tak akcja w Ame, z chęcią bym odpoczął.
- Będziesz miał na to jeszcze czas. Potem wracamy.
- Co? Po co? Przecież on już uciekł. Zapomniałeś czegoś? Chcesz go ścigać?
- Nie... Niech przekaże wszystko Tobi'emu. Niech się boi. Po za tym Sakashi tam będzie.
- Aaaa... On jest kluczem do tego Uchihy...
- Właśnie. Ale przedtem potrzebuje więcej chakry. Hachibi i Kurama będzie dobrym jej źródłem.
- Nie zamierzasz teraz walczyć z nimi chyba?
- Nie. Najpierw trzeba się z nimi pobawić.
- Co?
- Wszystko zrozumiesz w swoim czasie.
- Skoro tak mówisz...

Szli dalej, a tymczasem gdzieś dalej ktoś wybrał się na spacer do lasu, aby rozwijać swoją pasję.

- Tu chyba będzie dobre miejsce. Cisza... spokój... oparcie... Mogę spokojnie rysować.

Spokój... do czasu.

- Trochę cieni, trochę poprawek...

- Gdzie teraz w ogóle idziemy?
- Na spotkanie z Kuramą.
- Co? Teraz?
- Spokojnie... Nie będzie to walka na serio. Zresztą przyda się trochę większy wachlarz jutsu.
- Aaaa, Rasengan.
- I Raikiri - też się przyda.
- Skoro tak mówisz...

- Ech, głupio wyszło. Zaczynam już tworzyć nowe zwierzęta.

- Jesteśmy blisko, 5...
- Co? Czego blisko?
- 4...
- O co chodzi?
- 3...
- Powiesz? -.-'
- 2...
- ...
- 1...
- Nosz!
- 0... Katon: Dai Endan

- C-co jest! Skąd ten ogień, Ninpou: Chojuu Giga! - i po chwili znalazł się w powietrzu.
- Aaaa, to o niego ci chodziło. Ale mogłeś powiedzieć o co chodzi...
- Kim jesteście i czego chcecie!
- Kuramy...
- Kogo?! - spytał zdziwiony Sai, wówczas znana była tylko nazwa "Kyuubi".
- Zejdź, a się przekonasz! Fuuton: Shinkuuha!
- Tym mnie idioto nie trafisz.
- Idioto! Jak ty mnie nazwałeś!
- Nikiru... spokojnie.
- Nazwał mnie idiotą!
- Zostaw go mnie, odpocznij lepiej po tamtej walce. Zregeneruj siły, będziesz ich potrzebować.
- Dobra...
- *Co oni knują? Kim oni w ogóle są?*
- Jesteśmy...
- *Czyta w myślach?!*
- ...tymi... spostrzegawczy jesteś. A teraz zejdź z tego ptaka.
- Ani mi się śni! Ninpou: Chojuu Giga! - stado jastrzębi pomknęło w Jego stronę. - *Pokracznie mi wyszły...*
- *Amaterasu.*
- *Uuuu, ostro i to na początek.*
- C-co jest!? *Amaterasu. Skąd on je zna? Czy to jest jakiś ocalały Uchiha?*
- Ocalały to złe słowo. Zapomniany jest trafniejsze.
- *Łatwo nie będzie.*
- *Seppaku no Jutsu.* - Sai został wyprowadzony z równowagi i spadł na ziemie.
- Auć, kurna. Co to było.
- Proste jutsu. Dałeś się w nie złapać.
- Czego chcesz?!
- Pokoju... ale to już inna bajka. Wstań i walcz na miecze.
- Nie będę wykonywał twoich poleceń!

Wtem On wyciągnął lewą rękę z długiego rękawa czarnego płaszczu (podobnego do tego Akatsuki tyle, że całego czarnego i dłuższego...). Ręka nie była jednak zwykła, jak każda inna. Była zdeformowana, jakby po "spotkaniu" kwasem.

- Co się stało z twoją ręką...
- Powiem tylko, że nie jest to żadna rana ani upośledzenie. - po czym z ręki (tak z ręki!) wysunęła się srebrzasta katana o czarnej rękojeści. - Walcz. - rzekł.
- Chyba nie mam wyboru. - wyciągnął swe wakizashi i pierwszy ruszył do walki. - Zobaczymy co tam umiesz!
- Przydałby się popcorn...
- *Muszę się przyjrzeć jego Sharingan'owi.*
- Powodzenia...
- *Nawet moich myśli nie zostawisz w spokoju!*
- Nie umiesz ich ukrywać.

Nadeszła konfrontacja.

- Niezły blok.
- Postaraj się lepiej.
- *Cienias...*

Sai atakował jak potrafił. On blokował każdy cios i nawet się nie ruszał. Nogi miał lekko rozchylone dla lepszej stabilności. Jedyne Jego ruchy ograniczały się do lewej ręki i lekkich skrętów tułowia. Po za tym się nie ruszał. Sai odskoczył.

- Nawet się ruszyłeś...
- Z takim przeciwnikiem ruch jest zbędny...
- Więc po co chcesz walczyć. Zabij mnie i tyle...
- Nie... Na to przyjdzie czas.
- Czyli jednak tu zginę.
- Może... - po czym ruszył na przeciwnika. - *Tsukiyomi.*

- Hę? Gdzie ja jestem?
- W moim świecie. Świecie iluzji...
- Świecie iluzji... Czy to jest... ta technika Sharingan'a... Tsukiyomi.
- Bystry jesteś jak na gościa w takim wieku. - po czym otworzył oczy.
- Co?! Jakim cudem O.o *Rinnegan w lewym oku, Mangekyou Sharingan w prawym...*
- Nie bój się, póki co cię nie zabije. I mała poprawka: w prawym oku znajduje się JMS...
- JMS? Co to oznacza?
- Nie mogę ci za dużo ujawnić, ale... i tak nie zrozumiesz. Jikan Mangekyou Sharingan!
- *Jikan?* Mniejsza o to. Skoro i tak zginę, chce dowiedzieć się paru rzeczy przed śmiercią...
- Co cię trapi?
- Co zamierzasz? Albo zapytam lepiej. Kim ty do cholery jesteś?!
- Hmmm, a więc chcesz znać odpowiedź na pytanie, na które odpowiedzi nie znam...
- Nie udawaj głupka. Wiem, że nie jesteś przeciętny. Uaktywnienie 6 poziomu Sharingan'a i Rinnegan w lewym oku to nie byle co.
- Dobra dedukcja. Szósty poziom... Konoha ma bardzo dobrych i mądrych ninja.
- Sam kiedyś przecież należałeś do Konohy.
- Taa... Lecz zerwałem z nią więzi. Może i ludzie są w niej inteligentni, ale rządzą nią sami partacze. Nigdy nie wybaczę starszyźnie rzezi klanu Uchiha.
- Co?
- Widocznie nadal jest to utajnione. Starszyzna wioski zleciła Itachi'emu Uchiha rzeź klanu, aby nie stał się on zbyt silny. Jak wiadomo wykonał ten rozkaz, jednakże nie wybił wszystkich. Podczas tej masakry przeżyli 3 członkowie klanu, którzy w nim się znajdowali.
- Sasuke... Itachi... i kto jeszcze?
- Osoba, która wykiwała samego Itachi'ego i Danzo...
- D-Danzo?!
- Jak wiesz organizowany jest szczyt 5 Kage 5 największych wiosek świata. Danzo zostanie wybrany jako Hokage i wyruszy na spotkanie w imieniu Wioski Liścia.
- Danzo nas zdradzi... Nic dziwnego, że nałożył mi tę pieczęć.
- Nie chce by ludzie dowiedzieli się o jego sekrecie.
- Jakim sekrecie?
- Sekret to sekret. Dowiesz się później.
- Dobra! Kim był 3 ocalały!?
- O tym również dowiesz się kiedy nadejdzie pora.
- Wracając do tematu. Kim ty jesteś! A może CZYM jesteś!
- Czym? Zapewniam cię. Jestem człowiekiem.
- Powiedz swoje imię!
- Zamknij się! - Sai został przebity przez dwóch iluzjonicznych ninja.
- Kur... Ten ból jest prawdziwy.
- To zaawansowane genjutsu. Ból jak i wyczerpanie są prawdziwe i przenoszą się do realiów.
- Źle zareagowałeś na moją prośbę. Musisz wstydzić się imienia albo mieć inny pretekst.
- Opcja 2 jest trafniejsza.
- Widać, że tego raczej mi nie powiesz. Opowiedz, więc coś o swoim partnerze.
- Nikiru? A co tu o nim opowiadać.
- To twój brat? Towarzysz? Czy marionetka żeby wykonać jakiś chory plan. - znów poczuł przekłucie. - *Znowu.* - twarz mu się skrzywiła, z ran lała się krew.
- Realistyczne, nieprawdaż?
- Bolesne.
- Nikiru to mój towarzysz, wierny przyjaciel z przeszłości. Pomaga mi zrealizować mój cel. Przy czym dobrze się bawi... Za dużo ci już powiedziałem. Kończmy to.
- Zginę?


I... Nagle cała iluzja znikła. Świat iluzji zniknął. Sai ocknął się nagle i zauważył, że On biegnie na niego jakby czas się zatrzymał i teraz ruszył dalej.

- *Tak jak mówił Kakashi-sensei. Parę sekund w rzeczywistości... minuty, godziny, a nawet dni w "tamtym" świecie.*

Zbliżał się, był coraz bliżej... Był już metr od Sai'a, gdy nagle wkroczył...

- Rasengan! - wyskoczył znad drzew z Rasengan'em pewien ninja, jinchuuriki Kuramy, Uzumaki Naruto. Był nad Nim i próbował zadać cios Rasengan'em od góry... próbował.
- *O.o Naruto!*
- *Na czas. Co do sekundy...*

Mroczny Ninja wykorzystując swój pęd puścił swą katanę i poruszając się do przodu złapał ją w staw łokciowy (pachę), lewą ręką - gdyż tylko tą operował - złapał Naruto za przedramię i unikając (i puszczając katanę) jego ataku rzucił nim w swoją prawą stronę. Następnie łapiąc, będącą w powietrzu katanę zablokował cios wakizashi Sai'a i odskakując na swoją pierwotną pozycje (w stronę Nikiru) uniknął kopniaka Sai'a będącego próbą ataku w Niego.

- Jak on to zrobił, przewidział nasze ruchy i je skontrował.
- Ma Sharingan'a w prawym oku...
- C-co? - spojrzał na Niego, prawe oko Sharingan w formie Mangekyou i Rinnegan w lewym. - Rinnegan... Myślałem, że tylko Nagato go posiada!
- Miło cię poznać... Uzumaki Naruto. - wbił katanę w ziemie.

Ostatnio edytowany przez Sakashi Nara (04-11-2012 18:08:21)

Offline

 

#3 23-10-2012 20:33:44

 Sakashi Nara

https://i.imgur.com/M1nsQBh.jpg

Skąd: Konoha-Gakure
Zarejestrowany: 09-02-2009
Posty: 1229
Punktów :   

Re: Opowieści z NarutoClub "Wzrok"

- Znasz moje imię?
- Jesteś jinchuurikim, trudno było o tobie nie słyszeć.
- W sumie...
- Naruto radziłbym się wycofać. On jest za silny...
- Sai... Jeśli go puścimy, nie wiadomo co się stanie. Skoro jest taki silny mógłby pomóc Madarze.
- Madarze? Chyba w unicestwieniu Tobi'ego...
- C-co!? Przecież Madara to Tobi!
- Na serio w to wierzysz...?
- Mówiłem... on jest taki "nieludzki". Wie wszystko.
- Skończyłbyś już z nimi...
- Spokojnie Nikiru. Później to zrobię...

Sytuacja nie wyglądała ciekawie... Jak potoczą się dalsze losy?

- A teraz... Zobaczymy ile wart jesteś.
- Czego chcesz?!
- Głupie pytanie. Kuramy.
- Kuramy?
- Ech...

Pomknął On w stronę Naruto.

- Naruto uważaj! - krzyknął szybko Sai, lecz było już za późno.
- Kur...
- Strasznie wolny jesteś... - wbił się w Naruto i wybił go w pobliskie drzewo. - Za silny też nie zbyt.
- Ninpou: Chojuu Giga! - wysłał w Jego stronę atramentowe lwy.
- Żałosne... *Amaterasu.* - spalił lwy w wiecznym płomieniu.
- A-amaterasu!
- Zgadłeś młody Uzumaki, to Amaterasu. Bardzo przydatne na takich jak wy.
- Nie wkurzaj mnie! Rasengan!
- Łatwo pójdzie.
- Rasengan! - On bez problemu złapał go za rękę blokując atak.
- Mówiłem...
- Zamknij się. - wyjął z kabury kunai i wykonał zamach w Jego stronę.
- Przeciętne. Jesteś zbyt porywczy. *Shinra Tensei.*

Fala uderzeniowa odepchnęła Naruto na sporą odległość.

- Co to było!?
- To jest chyba... Shinra Tensei!
- Niezły domysł, długo nad tym myślałeś?
- *Posiada zapewne te same umiejętności co Pain...*
- A także o wiele więcej... *Banshou Tenin.* - Naruto zaczął lecieć w Jego stronę!
- Naruto!

Sai zaczął biec na ratunek Naruto, lecz... już za późno. On złapał Naruto.

- Muszę przyznać nieźle to wykombinowałeś, ale w tych tumanach kurzu było wszystko widać. - klon znikł.
- *Dobrze Naruto, ale gdzie jesteś?*

Nagle spod ziemi wyłonił się!

- RASENGAN! *Nie zdąży tego uniknąć!*
- *Dobrze!*
- Pfff, łatwizna. - mruknął Nikiru pod nosem.

Rasengan wbił się w Niego i posłał wysoko nad ziemie. Po chwili upadł On z hukiem. Nie ruszał się.

- Ooo tak! Nie jesteś taki silny.
- Jesteś pewien?
- C-co? Jak on! Chwila... to genjutsu! - Mroczny Ninja złapał za kark i przybił do ziemi. Naruto opadał z sił. - Ale kiedy, jakim cudem!
- W chwili twojego ataku. Dałeś mi wystarczająco dużo czasu żeby uzyskać kontakt wzrokowy.
- Skoro to genjutsu wzrokowe jak mnie złapałeś!
- Ciebie trzymam w genjutsu w chwili od przerwania Tsukiyomi, lecz dopiero teraz zmieniłem rzeczywistość.
- *Kurna, z takim przeciwnikiem nie mamy sami szans. Jest źle!*
- No Naruto, czas oddać Kyuubiego. - Mroczny wyciągnął lewą ręką i zmierzał nią w stronę pieczęci Kuramy. Sai zaczął biec!
- Kur... Nie mogę nic zrobić.

Zbliżał się koniec. Lecz jak mówi przysłowie: koniec jednego jest zawsze początkiem drugiego. W tym przypadku nie była to jednak śmierć.

- Raikiri!
- *Przybył wkońcu.* - po czym On odskoczył szybkim ruchem w stronę Nikiru i uniknął Raikiri. Kakashi pomógł Naruto.
- Kakashi-sensei! Dzięki za ratunek.
- Nic Ci nie jest? - krzyknął Yamato.
- Kapitan Yamato!
- O jakie ckliwe powitanie...
- Na szczęście przybyliśmy w porę. - Sai doszedł do grupy. - Kim on jest?
- Nie wiem... Ale nie jest łatwym przeciwnikiem.
- Ech. Oddajcie Kurame, a szybciej pójdzie.

Ostatnio edytowany przez Sakashi Nara (24-10-2012 16:30:00)

Offline

 

#4 24-10-2012 17:15:09

 Sakashi Nara

https://i.imgur.com/M1nsQBh.jpg

Skąd: Konoha-Gakure
Zarejestrowany: 09-02-2009
Posty: 1229
Punktów :   

Re: Opowieści z NarutoClub "Wzrok"

- Kuramy?
- Tak to do niczego nie dojdziemy... Kurama to imię Kyuubiego!
- O.o
- O.o
- O.o
- *Ogoniaste demony mają imię? Hmmm...*
- Tak więc jeśli już wiecie o co mi chodzi oddajcie Kurame.
- Nigdy! Ygh. - Naruto upadł na ziemie i sie skulił, oczy miał zamknięte.
- Naruto! Co się stało!

- Aaaaaa, co to za chakra! - ryknął gniewnie Kyuubi, Naruto leżał przed nim, przed bramą więzienia Kuramy.
- Witaj Kuramo.
- Kim jesteś! - bestia wciąż ryczała.
- Co się dzieje... - mówił Naruto próbując się podnieść.
- Pytam się kim ty jesteś!
- I tak będziesz mój...


Naruto otworzył oczy i wstał o własnych siłach. W jego oczach było dobrze widać nienawiść!

- Co się stało? - spytał niepewnie Sai.
- On... był w środku i rozmawiał z Kyuubim. - mówił zdyszany Naruto.
- Jak na takiego silnego shinobi łatwo Cię to zmęczyło. Ale nie martw się. Następnym razem nie będziesz nic czuł. Zapewniam Cię...
- Co robimy?
- Musimy mieć plan na niego.

Kurama się przebudziła!

- Pier*olić plan! - Naruto we władaniu swojego bijuu ruszył w Jego stronę.
- Naruto nie!
- *Tak łatwo dał się sprowokować...*
- Rasengan!
- *Amaterasu.* - zasłonił się ścianą z wiecznych płomieni, lecz Naruto się tym nie przejmował.
- Idiota! Pcha się prosto w ten ogień!
- *Muszę usunąć te płomienie. Kamui!* - Amaterasu znikło.
- *Na to czekałem...* - w tym samym czasie Naruto uderzył swym rasenganem! Lecz...
- C-co?!
- Brawo... - Naruto przeniknął całym swym ciałem przez Niego.
- *Myślałem, że tylko Tobi to potrafi O.o*

Naruto upadł... Złość Kuramy go wyczerpała.

- *Kim on jest! Ma Rinnengana jak Nagato i do tego ataki przez niego przenikają jak przez Tobiego.* Kim jesteś do cholery! - wykrzyczał z siebie Naruto donośnym głosem.
- Jestem legendą... I przybyłem tu by zostać Bogiem! - wszyscy zadrżeli, Jego wyraz twarzy zrobił się poważny jak nigdy dotąd...

CDN

Ostatnio edytowany przez Sakashi Nara (24-10-2012 17:15:39)

Offline

 

#5 03-11-2012 23:20:26

 Sakashi Nara

https://i.imgur.com/M1nsQBh.jpg

Skąd: Konoha-Gakure
Zarejestrowany: 09-02-2009
Posty: 1229
Punktów :   

Re: Opowieści z NarutoClub "Wzrok"

Rozdział I


Początek historii


Część III - Obrona dojo



Weszli do wioski. Wszyscy ludzie patrzyli się na nich jak na jakiś odmieńców. Być może znak liścia na opaskach miał z tym jakiś związek. Tak czy inaczej, szli dalej - w stronę dojo, którego trudno było by nie zobaczyć.

- To chyba tu. Chyba zdążę jeszcze pójść po to drewno?
- Yoshi...
- Nie, teraz nie ma czasu Yoshi. Trzeba się przygotować na atak.
- Właśnie ^^ Poza tym trzeba sprawdzić czy nie czekają na nas.
- Byakugan! - dokładnie spenetrował budynek, nie było tam nikogo. - Pusto, jest tam chyba tylko właściciel. Możemy wejść.
- Dobra słuchajcie. Musimy zastawić pułapki. Głównie na frontowe i tylne drzwi oraz okna na parterze. Tędy zapewne ninja będą chcieli się dostać. Sami - pokazując palcem w górę, 2 piętro - powinniśmy ukryć się gdzieś na tamtych balkonach. Jest z nich dobry widok na okolice dojo. Co wy na to?
- Mi tam pasi. Miriam?
- Skoro tam mówisz - niech tak będzie ;)
- Ok, śpieszmy się. Mogą pojawić się tu w każdej chwili.

Jak postanowili, tak zaczęli robić. W niespełna 2 minuty wszystko było przygotowane.

- Co teraz?
- Teraz się ukrywamy jak mówiłem na balkonach. - rzekł, po czym wskoczył na górę i przygotował się do bitwy.
- *Mam nadzieję, że przeżyjemy...*
- Byakugan! Coś widzę, zbliża się chyba 4 ninja. Dwóch z nich ma dość dużo chakry.
- Dobra. Czekajmy na nich. *Ufff, zabawę czas zacząć.*

Z oddali, zza drzew przybyły 4 postacie. Troje z nich wyglądało na dość młodych ninja, chyba o stopniu chunina. Czwarty, ostatni natomiast był wysokim mężczyznom o mocnej posturze.

- Przeszukać całe dojo i znaleźć zwój! - rzekł czwarty, najwidoczniej ich przywódca.
- *Zwój? Bronimy zwoju widocznie. Dobrze wiedzieć. Ten najwyższy to chyba ich przywódca. Wygląda na jonina. Na niego trzeba będzie uważać.*
- Tak jest szefie!
- Pamiętajcie. Nie zniszczcie go. Kazali nam go donieść w jednym kawałku.
- *"Kazali"? Widocznie chodzi o bandytów z wioski. Przyszli po zwój i nadal przetrzymują dzieci.* - dobra dedukcja panie Sakashi!
- Dobra, chodź. Trzeba go znaleźć jak najszybciej. Zapewne ktoś jeszcze przyjdzie go bronić.
- A żebyś wiedział! - wykrzyczał Yoshi wyskakując z balkonu. - Ikazappu!
- *Oj Yoshi ^^* Trzeba mu pomóc, dawaj Miriam! Katon: Hosenka!
- Taihoudan!

Trzy ataki... jeden cel. Wszyscy uderzyli w jednego wroga.

- I co teraz? - rzekł Yoshi, będąc na przeciwniku o żywiole Fuuton.
- Oż ty! Enshou no Kaze! - wróg odepchnął Yoshi'ego, miał oparzony prawy bark od jego ataku i nadciętą skórę lewego uda od ataku Miriam. Atak Sakashi'ego nie trafił, ale był dobrym sposobem odwrócenia uwagi. Teraz rozpocznie się bitwa. 4 vs. 3

- Konoha... Jak zwykle pcha się tam gdzie nie powinna!
- Takie życie, nie zawsze wszystko idzie prosto. A teraz pogódźcie się z porażką!
- Wygadany jesteś, co?
- *Cały Yoshi.*
- Ok... - ninja wystartował gwałtownie z miejsca w stronę Sakashi'ego.
- *Szybki jest!*
- Hehe! - wyszeptał ninja wbijając się w Sakashi'ego, po czym wybijając go w powietrze... - *Fuuin Fuzui Shiki* - ...wbił go w budynek. - Zajmijcie się nimi. Ja zajmę się szukaniem wiadomo czego. - i znikł.
- O żesz!
- Łatwo nie będzie. Nieprawdaż?! [haha] Katon: Dai Endan!

Ognisty pocisk pomknął w stronę Miriam i Yoshi'ego.

- O żesz!
- Uciekaj Yoshi, a nie się gapisz! - była już w locie.
- Aaa, tak!
- *Ech.*

Uniknęli ataku i od razu wskoczyli do dojo. Szukali Sakashi'ego.

- I tak się nie ukryjecie!
- Chodźmy ich poszukać.

Tymczasem w dojo.

- Sakashi! Sakashi! Obudź się leniu!
- C-co, co jest. Auć, moja głowa.
- Ufff, na szczęście żyjesz.
- Takie coś mnie nie załatwi. Zaraz tu przyjdą.
- Byakugan! Poszukam ich.
- Khy, khy. Chyba złamał mi żebro.
- Nie ruszaj się tak, bo ci przywalę.
- Ok, ok. Już się nie ruszam ^^
- Chiyute no Jutsu. Może chociaż trochę pomoże. - Miriam uleczyła posiniaczone popiersie Sakashi'ego.
- Dzięki, trochę mniej boli. Ech... - nagle usłyszał ciche kroki. - Idą!
- Nad nami!
- Katari Ikuzo! - ninja wbił się przez sufit i łapiąc Yoshi'ego przebił się przez podłogę na partet.
- Yoshi!
- Yoshi!
- Myśleliście, że tak łatwo wam pójdzie? Idioci.
- Teraz każdy ma po jednym przeciwników. Epicko! Ja biorę tę małą!
- Ani mi się wasz... - Yoshi przebił swym ninjato już kolejnego przeciwnika. Tym razem to był użytkownik katona.
- Yoshi?
- Wasz kolega trafił w klona. Przydałby się wam ktoś kto potrafi je rozróżniać. Sakashi.
- [???]
- Prowadzę ilością zabić. Powinieneś zacząć się starać.
- Jeszcze żyje idioto, khy! - zaczął pluć krwią... Yoshi postąpił ja wcześniej, wyciągnął ninjato przez górę, kończąc żywot przeciwnika.
- *Jeszcze pamięta nasz zakład. Pamiętliwy jest.*
- Kurna! Fuuton: Shinkuuha!
- Ten też to umie! Kryć się!
- Jakbym nie wiedziała, że trzeba... -.-'

Yoshi i Sakashi zdążyli wyskoczyć z dojo. Miriam pobiegła na wyższe piętro. Na szczęście z powodu chmury pyłu wywołanego przez jutsu nikt tego nie zauważył.

- Kurcze. Wszyscy zdążyli wyskoczyć. Ej! Żyjesz tam na dole!
- Żyje! Tylko ten klon mnie trochę sparaliżował. Idź załatw te bachory. Zaraz przyjdę.
- Fuuton: Shinkuuha!
- Kurczę! Ile ten gościu ma chakry?
- Przecież był z nimi jeden z większymi pokładami chakry. - rozmawiali unikając wietrznych półksiężyców.
- To był ten, którego zabiłem.
- Czyli ten widocznie też ma chakry, co nie miara.
- Przestańcie ględzić! Fuuton: Shikuuha.

Starali się unikać ciosów, lecz coś poszło nie tak. Ninja powinien być szybki, ale bycie szybszym od wiatru czasami jest trudne...

- Oż kur... Ja pie*dole! - Yoshi upadł i zwijał się z bólu, Sakashi do niego podbiegł.
- Yoshi, co ci jest.
- [hahaha]
- Ten hu... Straciłem palca przez niego!
- [hahaha]
- Zamknij się!
- Zmuś mnie!
- Katon: Goukakyuu no Jutsu!
- *Ojć.* - odskoczył, przy tym stopniu jutsu i umiejętności nie było problemu.
- Przywal mu!
- Spoko. Masz tu apteczkę. Opatrz sobie tę rękę.
- Dzięki.
- Ej! Ja tu jeszcze jestem. Fuuton: Renkuudan! - wysłał na nich parę wietrznych pocisków.

Sakashi złapał Yoshi'ego i zabrał go poza pole jutsu.

- Mam nadzieje, że z Miriam wszystko ok.
- To mądra dziewczyna. Poradzi sobie. Sami musimy sobie z tymi poradzić.
- Hando Ouda!
- Fu**!

Użytkownik taijutsu pojawił się stąd ni zowąd. Sakashi odleciał na jakieś 10m.

- Sakashi!
- Twoja kolei! Giń! - jego pięść zatrzymała się tuż przed twarzą Yoshi'ego.
- Hę?
- Kage Mane no Jutsu!
- Kurczę, kontrola cienia.
- Uff... Ikazappu!
- Kit!
- Yoshi uciekaj stamtąd!
- Spoko, spoko. - podbiegł do Sakashi'ego. - Co teraz?
- Nie wiem, trzeba wymyślić dobrą taktykę.
- Już ich załatwiłeś?
- Unieruchomił mnie. Uważaj na niego.
- Taki jesteś cwaniak? Fuuton...

Tymczasem w dojo.

- Mówili coś o zwoju. Może lepiej go poszukam.
- Eee... Dzień dobry dziewczynko. Czego tu szukasz?
- He? *Co to za starzec?* Jestem kunochi z Konohy. Dostaliśmy misje ochrony pańskiego dojo przed bandytami, którzy chcą przejąć jakiś zwój.
- Zwój... A więc jednak go szukają. Mówisz, że jesteś tu jako ochrona. Proszę za mną.
- Nie słyszał pan żadnych odgłosów walki.
- To wy tak hałasowaliście. Obudziliście mnie.
- *Wstał dopiero teraz... Mocno śpi.*

...Atsugai! - wyciągnąwszy 2 katany wywołał nimi potężne podmuchy wiatru podobne do poprzednich półksiężyców.
- Jeśli tym oberwiemy nie będzie czego po nas zbierać!
- Kur... Co robimy!?
- *Jak on zdołał wykonać do jutsu za pomocą katan?* Żywcem się nie dam!

Sakashi wyciągnął z tylnej kabury mały łańcuch. Rzucił nim o najbliższy konar drzewa.

- Trzymaj się! - chwycił Yoshi'ego i szybkim ruchem odciągnął siebie i jego z pola ataku.
- Uff... Co ty masz w tej kaburze i plecaku? Cały ekwipunek zabrałeś ze sobą? - zapytał w locie.
- To nie byle misja. Trzeba uważać.
- Chybiłeś!
- Moja wina, że ten gówniarz ma przy sobie cały arsenał! Zresztą bez mojej specjalnej broni nie zrobię większego. To miała być spokojna wyprawa po zwój, a nie walka z jakimiś maluchami.
- Hansou Guujin. - odpieczętował ze zwoju Karasu po czym schował zwój do plecaka.
- Kuglarz... Zobaczymy jaki jesteś mocny.
- Zapraszam.
- Tak go nie pokonasz, jest za szybki dla lalki. - szepnął Yoshi.
- Wiem, co robię. - odszepnął. - *To nie będzie zbyt przyjemne.*
- Heh...

Ninja nagle wybiegł.

- Co za prędkość!
- Hę?
- Ikiteiryuu Eiro! Żryj to!
- Kur... *Właśnie tak.* Khy, khy.
- Sakashi!

Wbił Skashi'ego w pobliskie drzewo. Stał blisko niego, kuglarskie jutsu przestało działać.

- A teraz wypruje Ci flaki mały. - szepnął.
- Sakashi!
- Fuuton: Shinkuuha! Też tu jestem!
- *Aj!*

Ninja rozdzielili drużynę C na pojedyncze jednostki.. sam na sam. Właśnie!

- A więc życie Ci nie miłe dziewczynko.
- Co? O co panu chodzi?
- Henge! - przed Miriam ukazał się 3 ninja, jounin dowódca. - Cześć mała. - na jego twarzy malował się szyderczy uśmiech.

Ostatnio edytowany przez Sakashi Nara (17-12-2015 21:01:28)

Offline

 

#6 04-11-2012 09:35:20

 Sakashi Nara

https://i.imgur.com/M1nsQBh.jpg

Skąd: Konoha-Gakure
Zarejestrowany: 09-02-2009
Posty: 1229
Punktów :   

Re: Opowieści z NarutoClub "Wzrok"

- A teraz zamknij się jeśli życie ci miłe mała! I się kur*a nie ruszaj. - wyciągnął połyskującą katanę i przybrał złowrogą minę. - Chodź za mną i nie próbuj sztuczek, jeden znak i ta katana zmieni się w piorun. Chyba nie muszę tłumaczyć, co będzie potem.
- *Jak mam iść jak miałam się nie ruszać...*

Tymczasem przed dojo.

- Wykończ go!
- Fuuton: Shinkuuha!
- Sakashi! - upadł na kolana... - Saka...
- [Haha] Zostałeś tylko!
- I tamten w dwóch kawałkach! [haha]
- Ty draniu! Nie daruję Ci tego! - ruszył z gniewem na nich.
- Enshou no Kaze. - odepchnął Yoshiego.
- Zaraz zginiesz jak on!
- Coś mówiliście!? Kage Mane no Jutsu! - złapał w cień obu ninja.
- Co? Sakashi ty żyjesz! Ale jak?
- Ja ty to... Kurna przepołowiłem jego lalkę! Kawarimi zrobił.
- Że też daliśmy się nabrać!
- *Wyczerpujące jutsu... długo go nie utrzymam.* Yoshi wykończ ich!
- *Sakaś ty to masz łep...* Już się robi! - wyciągnął ninjato. - Ikazappu! - i ruszył na nich!
- *Sami tego chcieliście.* - gdy Yoshi był tuż przed nim!* *Hiraishin no Jutsu.* - znikł...
- Co?! Gdzie on zniknął?!
- *Dansoujutsu! Ale jak udało mu się z Kage Mane wydostać... Zakłócił przepływ chakry i przeteleportował się poza zasięg. Spryciarz.*
- Witaj... Ryoku Rendan! - posłał Sakashiego wysoko na ziemie, tak że utracił kontrolę na cieniem.
- *Kurna, musiał zostawić gdzieś jakąś pieczęć i się tam przenieść!*
- Sakashi! *Ci ninja są za mocni!*
- Tylko Sakashi umiesz wołać... Fuuton: Shinkuuha!
- *Kurcze, chcą nas oddzielić.*
- Giń! - wykonał potężny ruch nogą i posłał Sakashiego z wielką prędkością w dół!

Uderzył z hukiem w ziemie aż wzniosły się tumany kurzu. Yoshi został skutecznie odepchnięty.

- Teraz na serio zostałeś tylko ty! - krzyknął, gdy już był na ziemi.
- *Fuck, Sakashi powiedz, że żyjesz. Sam sobie nie poradzę!*
- Nie bój się. Zginiesz szybko i bezboleśnie!
- Bezboleśnie? Nie bądź taki humanitarny! Zaj**iemy szczeniaka i niech się wykrwawi.
- *Hę?*
- Kage Nui! - krew... przelała się ich krew...
- Aaaaa, co jest, kur... - upadł na kolana.
- Jak ty to przeżyłeś?! Powinieneś umrzeć!
- Konoha się tak łatwo nie podda, zapamiętajcie to!
- *Sakaś...* - wyciągnął ninjato i zakończył ich żywot!

Oboje złych osunęło się na ziemie... Zbyt wielka pewność siebie ich zgubiła. Nie docenili Konohy! Sakashi zemndlał...

- Sakashi! Ocknij się!

W tym samym czasie.

- Gdzie oni schowali ten zwój!
- Jakby pan się uspokoił to by pan wcześniej znalazł.
- Cicho bądź!
- *Ależ on niespokojny. Ciekawe co u chłopaków. Mam nadzieję, że są cali.* A mo