Przybliżyłem się do drzwi
Nadstawiłem uszu i słuchałem
- Proszę się zdecydować. - był to głos Kabuto
- To... musi być... on... - mówił Sannin z wielkim trudem zacinając się co chwilę
- Nie da pan rady. Nie przypuszczałem, że ten proces aż tak da się panu we znaki. - odparł okularnik
Sannin zaczął głośno kaszleć i dławić się
Prawdopodobnie krwią
Offline
- Myślisz, że drugi raz to samo zadziała? - spytał uśmiechając się
Nie odpowiedziałe mu na to
- Mogłem się tego spodziewać... - powiedział
- To ja miałem być wężem, a ty pisklęciem.
- Przestań chrzanić. - rzuciłem krótko robiąc nieco groźniejsze spojrzenie
Offline
- Czyżby pisklę już przeobraziło się w sokoła?
Nie zwracałem uwagi na jego teksty a jedynie przybliżałem się
- Tym razem ci się nie uda.
Przyspieszyłem znacznie i skróciłem zasięg techniki do minimum
Zaatakowałem Sannina mieczem
Offline
On wypluł z swoich ust swoje drugie ciało, zupełnie odnowione i zdrowe
- Udawałeś? - spytałem odwracając się do oryginału
Chidori zniknęło
- Zgadza się. Wiedziałem, że będziesz chciał zaatakować mnie w takim stanie. Ale, jak widzisz, przeliczyłeś się.
Offline
- Wpadłeś w sprytną pułapkę. Zwierzyna chciała poczuć się jak drapieżnik, co? Przykro mi. - mówił dalej
Schowałem miecz i wyciągnąłem rękę od środka z rękawa
Potem jednym ruchem zrzuciłem koszulę do tyłu i uruchamiałem Pieczęć
- Niepotrzebnie uruchomiłem ją na nowo, jak widzę.
Zawiązał pieczęć i po chwili poczułem potworny ból w miejscu mojej Pieczęci
Offline
Po chwili wypuścił z ust kilkanaście węży
Odskoczyłem do tyłu a potem przefikołkowałem jeszcze dalej
Zerwałem się w bok wyciągając miecz w tym samym czasie
Kiedy jeden z węży poleciał w moją stronę ja zręcznie odciąłem mu łeb
Po chwili jednak leciało ich coraz więcej i obwinęły mnie jak kokon
Offline