Po chwili słyszę kroki kilku, chyba dwóch osób
Idą korytarzem i zatrzymują się przy drzwiach
Potem pukają i pytają zaniepokojeni
- Nic panu nie jest? Co tam się dzieje? - pytała jedna z osób, po głosie dało się rozpoznać kobietę
Offline
Shinobi który był z nim w pokoju zorientował się
- Na górze! - krzyknął i wyjął Kunai
Rzucił nim we mnie, ja odbiłem go Kusanagi
Potem zeskoczyłem szybko na dół i złapałem starca
Zacząłem go dusić
Shinobi podbiegł do mnie i atakował
Offline
Przeklnąłem sobie w duchu
Wydłużyłem rękę i przebiłem nią ścianę
Potem wyszedłem wydrążoną dziurą
Shinobi weszli drzwiami, ale ja zdążyłem już zwiać
Offline
W pokoju obok na szczęście nikogo nie było
Było tam za to pełno dokumentów i papierów
Kiedy usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła domyśliłem się, że Sasuke skończył
Wytworzyłem na plecach odrzut i wyleciałem przez okno
Offline
Będąc przed budynkiem sprawdzam Sharinganem ilu shinobi kręci się o tej porze w środku
-*Kilku ich jest jednak mnie interesuje ostatnie piętro dół pokonam bez problemu...jednak na górze nie będzie już tak prosto dwie silne chakry stoją przed drzwiami do pokoju a w środku nie kto inny jak sam Hokage...na szczęście będąc w korzeniu dość często odwiedzałem te kąty może mi się udać...łatwiejszym sposobem było by wtargnięcie tam przez okno lecz wątpię by któreś z nich było by otwarte jest dość chłodno poza tym podejrzewam że mogło by ich zdziwić samo otwierające się okno...mniejsze ryzyko będzie gdy wejdę głównym wejście muszę tylko wyczekać odpowiedni moment aż ktoś będzie wychodził... - na szczęście długo nie musiałem czekać po kilku minutach grupa shinobi zaczęłą opuszczać siedzibę
-*Teraz jest moja szansa!*- jest ich razem piątka wychodzą jeden po drugim długo nie myśląc gdy ostatni wychodzi tuż przed zamknięciem się drzwi wślizguję się do środka a następnie wskakuję na sufit i używając chakry bezszelestnie przemieszczam się po jego powierzchni.
Dokładnie sprawdzam każde piętro zanim przejdę na następne, pode mną znajduje się grupka shinobi wnioskując po kamizelkach są to Chunini rozmawiają o różnych sprawa, ostatnie misje, treningi itp...żaden nie zdołał mnie zauważyć.
Przemieszczam się tak aż na ostatnie piętro gdzie gdzie przed drzwiami do gabinetu stoi dwóch shinobi
-[i]*Ci są dużo silniejsi, obaj posiadają spore rezerwy chakry...choć jeden z nich wygląda na zmęczonego...bezszelestnie poruszając się po suficie podkradam się bliże w celu podsłuchania o czym rozmawiają...
Offline
-Stary źle wyglądasz powinieneś wracać ta ostatnia misja Cię wykończyła.- mówi pierwszy z nich
-Nic mi nie będzie Moturi się rozchorował musiał ktoś go zastąpić...-odpowiada drapiąc się po głowie
-Byłeś na trudnej misji nie wyglądasz dobrze może przyprowadzę kogoś na zmianę?
-Nie wiem kogo...nic się nie bój do końca zmiany już nie długo tyle wytrzymam wrócę do domu i odpocznę. Nie mam ustalonej żadnej misji więc będę miał sporo czasu.
-Skoro tak twierdzisz...na twoim miejscu już by mnie tu nie było.
-Bo jesteś niesamowicie leniwy Otore...
-Wcale nie! No dobra może trochę...
Po chwili razem wybuchli śmiechem
-*Narazie nie mam pomysłu jak się ich stąd pozbyć...muszę cierpliwie czekać.*- myślę
-Dobra Otore teraz moja kolej na obchód.
-Nie mam mowy ledwo trzymasz się na nogach aż taki leniwy to nie jestem ja pójdę ty odpoczywaj!
-Wielki dzięki jakoś się odpłacę- odpowiada
-No ja myślę!
-*Dobrze teraz muszę poczekać aż odejdzie dostatecznie daleko...mam pewien pomysł...*
Po chwili gdy już był dostatecznie daleko przystąpiłem do działania
Zbliżyłem się dość blisko do zmęczonego shinobi który sam został przy drzwiach a nastepnie szeptem tak aby tylko on słszał
-Wsłuchaj się w mój głos...- zdążył tylko ruszyć głową po czy przeszedł w stan hipnozy -*Saimin no justu przeprowadzone pomyślnie.
-A teraz mnie słuchaj- dalej mówię bardzo cicho -Jesteś niesamowicie zmęczony, twoje powieki są strasznie ciężki zaraz padniesz, ale najpierw przejdź kilka metrów w stronę swojego kompana po czym padnij na ziemię.
Nic nie mówiąc Shinobi idzie w stronę swojego towarzysza i po chwili pada na ziemię robiąc dość sporo hałasu...
Offline
Gdy ten już się przewrócił ja odchodze po cichu na kilka kroków natomiast z oddali słyszę kroki Otorego
-Yato co z tobą!?- podszedł do nieprzytomnego towarzysza -Obudź się! słyszysz mnie?!-dość głośno krzyczy przy czym energicznie nim rusza
Po chwili drzwi gabinetu otwierają się a moim oczom ukazuje się rosły dobrze zbudowany mężczyzna
-*Aki Hamuro we własnej osobie...*- myślę
-Co się tu wyprawia!?Nie mogę pracować!-pyta rozgniewany
-To Yato zemdlał z wycieńczenia Hokage-sama! Wiedziałem, że tak się to skończy! Od razu po ciężkiej misji ledwo tutaj stał a wy za przeproszeniem go tu ustawiliście!
-Zużył pewnie większość swojej chakry i nie wytrzymał...-mówi spokojenie Aki -Oddany z niego shinobi należy mu się odpocznek.- mówi Hokage pochodząc do tej dwójki pomagając podnieś nieprzytomnego z ziemi...
-*Teraz jest moja szansa...*- długo nie myśląc bezszelestnie wchodzę przez otwrte drzwi do gabinetu
-Zabierz go do szpitala niech tam poleży przez pare dni i odpocznie.
-Ale...nie możesz zostać bez ochrony Hokage sama!
Spokojnie nic mi się nie stanie zaraz wezwę kogos na jego zastępstwo a Ty wróć jak już go odprowadzisz.
-Dobrze! Czym prędzej udam się z nim do szpitala.
Aki spokojnie odwrócił się i wrócił do swojego gabinetu zamykając za sobą drzwi nieświadomy że nie jest tam sam. Ulokowałem się na tylnej ścianie zaraz nad oknem.
Offline