Klon po chwili wyszedł z genjutsu i spróbował zaatakować Twojego klona, ja stałem nadal w tym miejscu co stałem i widziałem, gdzie się ukrywasz. Nie byłem zmęczony, ani nie straciłem chakry, gdyż moje KG prawie nie używa jej. Czekałem na Twój atak, zdawałem sobie sprawy, że widzisz mnie nawet z ukrycia.
Offline
Pojawia się okrąg naokoło Ciebie. Atakują Cię moje klony, jeden z góry, drugi zza twoich pleców. Wychodzę i wystrzelam z rąk wiązki z chakry. Mogłeś zrobić unik tylko w jedno miejsce, tam właśnie wystrzeliłem wiązki. Oberwałeś, masz zablokowane 64 tenketsu.
Offline
Poprzez kolejne użycie owego okręgu nauczyłem się jak działa, nie ruszyłem się, stworzyłem na całym ciele igiełki z kości i wystrzeliłem na wszystkie strony niszcząc klony. Zostałem uwięziony w klatce, Twoje użycie jutsu mające zablokować mi tenketsu nie powiodło się, gdyż zniwelowała je Twoja własna technika. Nadal miałem użyte Hone no Yoroi, Karamatsu no Mai i w ręce kość. Czekałem dalej.
Offline
Wyłączyłem klatkę dosłownie na ułamek sekundy. Użyłem Rakurai Dangan, po czym dotknąłem pod Tobą ziemi wylatując poza klatkę. Zrobiłem to podczas Rakurai Dangan, więc nie miałeś możliwości nawet się zorientować. Klatka się zamknęła zanim zdążyłeś zauważyć cokolwiek. Mogę Cię teraz wysadzić.
- To jak? Uznajesz moje zwycięstwo czy może mam uaktywnić jutsu? - powiedziałem powiększając ilość chakry wkładaną w jutsu. - Nie wyjdziesz. A jeżeli spróbujesz się ruszyć, wysadzę Cię z taką siłą, że będziesz miał marne szanse na przeżycie.
Offline
Klatka ma 10x10, użyłeś tego koło mnie, a po wcześniejszym użyciu udało mi się określić wielkość słupa ognia. Hayaku Onore na koniec klatki, by nie dostać za mocno (nadal mam na sobie Hone no Yoroi więc nie bałem się jakichś wybuchów albo średnich poparzeń), stworzyłem klona po za klatką i Kawarimi z nim.
- Nie bądź pewien! - powiedziałem wyciągając sobie żebro w biegu w Twoją stronę. Żebro zmieniłem w wygiętą katanę, gdy już byłem blisko wykonałem Tsubaki no mai, jedną ręką robiłem cięcia, a drugą pchnięcia. Oczywiście wszystko błyskawicznie. Mam nadal Karamatsu no mai, więc gdy tylko był spróbował uniknąć pchnięcia dostałbyś wyciągniętymi kośćmi z mojego przedramienia.
Offline
Obrywam bardzo dużo razy, krwawienie powoli mnie wykańcza. Nagle zamieniam się w kłębek dymu, a ty zostajesz przebity od tyłu mieczem. (Osoba, z którą walczyłeś, to był klon. Ja siedziałem w krzakach i odpoczywałem obmyślając plan.) Dzięki Rakurai Dangan udało mi się Ciebie zranić. Wyciągnąłem miecz, a ty popatrzyłes w moją stronę próbując zadać cios. Złapałem Cię w genjutsu podstawiając się pod Twój wzrok w ostatniej chwili. Zacząłeś spadać, a ja Przebiłem Cię kilka razy mieczem. Kiedy byłeś jeszcze chwilę w Genjutsu, użyłem pieczęci i Chidori z ciemnej chakry. Jesteś mocno zraniony i sparaliżowany. Przeszukałem okolicę, nie był to Twój klon. Pod Tobą jest kolejna pułapka, jesteś w klatce, tym razem mniejszej, bo 2x2. W środku klatki czeka na Ciebie mój klon. Gdy się budzisz, stoi nad Tobą mój klon z załadowanym Chidori. Ja stoję znowu poza klatką.
Offline
Miałem na sobie Hone no Yoroi, miecz nie wszedł głęboko, lecz zostałem i tak przebity.Wyplułem trochę krwi. W tym momencie włączyłem przeklętą pieczęć, późne jej użycie pozwoliło mi na dłuższą walkę. Nie odwracałem się, tylko użyłem O no Hone, wbijając Ci w brzuch kościany ogon i oplatając cię nim. W tym momencie dalszy Twój plan zawiódł, gdyż nie mogłem się obrócić z Tobą, stworzyłem klona, a on użył Hany, tworząc półtorametrowe wiertło z kości, które wbił Ci z w plecy. Zaraz po tym, pociągnąłem Cię ogonem i nabiłem na już mocno wydłużone kości z pleców. Wydłużyłem je dzięki przeklętej pieczęci. Byłeś cały poprzebijany. Wątpiłem, by był to klon, gdyż użyłeś ich zbyt wiele i zbyt wiele technik. Użycie kolejnego klona i na nim techniki mogłoby skutkować osiągnięciem limitu, szczególnie, gdy włączyłeś przeklętą pieczeć na drugi poziom tak szybko.
Offline
Dzięki przeklętej pieczęci miałem trochę więcej chakry, wystarczająco, żeby zrobić klona i podmienić się z nim. Z drugiej strony przebiłem Cię mieczem naładowanym Kangekihą, byłeś przekonany, że to mój limit, więc za późno zareagowałeś. Odskoczyłem na bezpieczną odległość, rzucając kunai w Twoją stronę.
Offline
Poprzez to, że mój klon nie musiał zaatakować Ciebie,gdyż tamto był klon miał czas mi pomóc.
Twoja Kangehika mnie nie poraziła, gdyż Hone no Yoroi zostało wzmocnione dzięki przeklętej pieczęci, a dzięki Karamatsu kości zgęstniały blokując Twój miecz. Stałem do Ciebie przodem więc zdążyłbym zauważyć.
Gdy Ty zaatakowałeś mnie, mój klon użył Hone keimusho z drugiej dłoni i zostałeś uwieziony w kościanej klatce, w tym momencie użył Hany, by Cię przebić. Pomimo zablokowania miecza i tak zostałem trochę porażony, lecz nie na tyle by mnie sparaliżować. Ogólnie byłem poparzony i słabo porażony. Miałem pełno sił dzięki niedawno włączonej pieczęci.
Offline
Użyłem Rakurai Dangan przelatując obok klona. Pojawiłem się obok Ciebie. Użyłem Shouten Kaen Tama, co musiało Cię mocno poparzyć. Z racji na Twoją obronę obrażenia były zniwelowane. Znowu odskoczyłem na bezpieczną odległość zawiązując pieczęci. Jestem na tyle daleko, że nie jesteś w stanie dosięgnąć mnie swoim jutsu. Biorę kolejną pigułkę wzmacniającą. Powoli osiągałem limity ale dzięki pigułkom i pieczęci mam jeszcze trochę chakry na kilka jutsu.
Offline
Zacząłeś zawiązywać pieczęci, odskoczyłem na bok i użyłem Hayaku Onore. Strumieniem ognia zniszczyłeś mojego klona razem z Haną. Pojawiłem się niedaleko Ciebie i złapałem Cię swoim ogonem oplatając i wbijając kolec w klatkę piersiową, następnie cię pociągnąłem i nabiłem na moje wydłużone żebra.
Offline
Zdążyłem się podmienić zanim głębiej mnie przebiłeś.
- Wygrałeś. Mam nadzieję, że zginiesz w następnej. - Powiedziałem, kładąc się na ziemi.
Offline