Naruto Club

Przeżyj wielką przygodę w świecie Shinobi! Dołącz do nas już dziś!

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Komputery

Ogłoszenie

1 Zgodnie z ustawą z dnia 04.02.1994 o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz. U. z 2006r. Nr 90, poz. 631 z późn. zm.) forum i cała jego zawartość podlega ochronie praw autorskich ˆ
2 Zaszła zmiana odnośnie poziomów chakry. Od teraz są limity, których nie da się przekroczyć bez wspomagaczy (10 000 chakry), a także odpowiednie poziomy chakry niosą za sobą pewne efekty.
3 Miejcie oko na SPRAWY ADMINISTRACYJNE!
4 Od tej pory Akademia Ninja jest zamknięta dla graczy. Zaczynamy grę od Genina. (Akademia działa dla NPC)

#1 20-05-2015 22:37:49

Mayumi

https://i.imgur.com/M1nsQBh.jpg

Zarejestrowany: 03-07-2012
Posty: 897
Punktów :   

Małe jeziorko

http://i.imgur.com/L2amSYE.jpg



Niedaleko wioski, na zachód od niej znajduje się małe jeziorko. Nie różni się niczym od setek innych jeziorek w Kraju Wody. Mały zbiornik wodny o przejrzyście czystej wodzie, a z jednej strony spora polanka, która otoczona jest licznymi drzewami, gdyż wszystko to mieści się pośród lasu. Miejsce wyjątkowo mało popularne, a jednak bardzo przyjemne, bo jakimś cudem jest tutaj znacznie mniejsza mgła niż wszędzie. Widoczność jest dużo lepsza, a i otoczenie mniej ponure. Aktualnie miejsce to ma wiele śladów po czyichś treningach, a obok leży kilka ściętych drzew. Dobre miejsce aby przyjść i odpocząć sobie pośród natury.

Ostatnio edytowany przez Mayumi (20-05-2015 23:04:51)


http://i.imgur.com/7jF8LfQ.png

Offline

 

#2 20-05-2015 22:56:59

Mayumi

https://i.imgur.com/M1nsQBh.jpg

Zarejestrowany: 03-07-2012
Posty: 897
Punktów :   

Re: Małe jeziorko

Krótki spacer przez wioskę, a później jeszcze kawałek poza nią doprowadził mnie i Jiraiyę do mojego ulubionego miejsca w całym Kraju Wody. Małe jeziorko wraz z polaną gdzie zawsze trenowałam. Wiązałam z tym miejscem wiele wspomnień, gdyż ćwiczyłam tutaj od samych swoich początków. To tutaj robiłam postępy, a także cieszyłam się ze swoich osiągnięć. Idealne miejsce dla mnie i przy okazji dla innych, gdyż było mniej ponure niż reszta otoczenia. Coś powstrzymywało mgłę i była tutaj znacznie rzadsza, tak że niekiedy zdawało się jej w ogóle nie być. Dobre miejsce, aby porozmawiać o prywatnych sprawach z Jiraiyą.
- To moje ulubione miejsce. Te wszystkie ścięte drzewa, rowy i inne ślady tutaj, to po moich treningach. Odkąd pamiętam zawsze tutaj przychodziłam, by się rozwinąć. - powiedziałam i zdjęłam Hiramekarei, który wbiłam w ziemię, a następnie usiadłam opierając się o niego.
- Skoro już jesteśmy na osobności to powiem Ci co jest powodem mojego aktualnego nastroju... - zaczęłam i spojrzałam w niebo. Chmury powoli przepływały po błękicie, który jednak nie był tak wspaniały jak w Konosze. - Walczyłam z Itachim i omal go nie zabiłam, lecz przegrałam, a on... on oszczędził mnie. Wiesz, przygotowałam się na śmierć albo zwycięstwo. Zapewniłam Harukiego, że jestem w stanie z nim walczyć i wygrać, a później zawiodłam go, a także siebie. Nie było innej cholernej opcji. Albo zwyciężam, albo umieram, a ten pierdolony Uchiha zlitował się! Cholera! - wkurzona uderzyłam pięścią w ziemię, lecz postanowiłam się trochę opanować. Wreszcie wracały do mnie emocje, było coraz lepiej. - Z Harukim - liderem Oininów z Konohy zaplanowałam, że wszystko biorę na siebie w razie niepowodzenia. Żeby całą winę zrzucił na mnie. Zgodził się i wręczył mi ściśle tajne dane o Itachim. Zrobiłam sobie pole treningowe, trenowałam cholernie ciężko, aby być najlepiej przygotowana jak mogę na walkę z Itachim, później dostałam informacje o położeniu Itachiego. Wyjątkowo poufne informacje. Ruszyłam, wszystko miałam przygotowane, a jednak zawiodłam... Odcięłam mu rękę, złamałam nogę, przestrzeliłam dłoń, złamałam chyba żebra i dostał jeszcze wiele innych obrażeń. Pragnęłam jego śmierci, on widział to we mnie, a jednak nie zabił mnie. Cholera... - opowiadanie o tym budziło na nowo wszystkie emocje. Spojrzałam na Jiraiyę i lekko uśmiechnęłam się, a następnie podrapałam po głowie. - A później zgarnęli mnie ANBU, zostałam przesłuchana przez Hokage. Co do Itachiego są specjalne rozkazy dla Oininów - nie wolno go zabić, a należy schwytać. Wszelkie zlecenia od rangi B w górę muszą być podpisywane przez Hokage, a tym razem zignorowaliśmy to z Harukim, aby zabić tego mordercę. Później zeznałam, że to wszystko moja wina odciążając Harukiego. Aki oskarżył mnie o niesubordynację, złamanie zasad Oininów, szpiegowanie organów Kraju Ognia, umyślne i świadome zlekceważenie zarządzeń Hokage, wykradnięcie ściśle tajnych danych, no i jeszcze trochę innych spraw. Powiedział, że normalnie czekałaby mnie śmierć albo pranie mózgu, ale ze względu, że jestem ninja Kraju Wody, to nic nie może zrobić oprócz wyrzucenia mnie z Konohy i tych kontrolowanych wizyt w niej. Kazuyuki zaś wyrzuciła mnie z Oininów, bo nie chce tracić dobrego imienia, że wybrała takiego ochroniarza, a nie innego, więc ominęło mnie wyciąganie informacji i czyszczenie pamięci. - wytłumaczyłam dalej i głośno westchnęłam. - Ciężkie dni miałam. - dodałam na zakończenie i zaśmiałam się. Ciężkie to mało powiedziane.


http://i.imgur.com/7jF8LfQ.png

Offline

 

#3 20-05-2015 23:19:34

Jiraiya

https://i.imgur.com/oxGVoEr.jpg

11439095
Call me!
Zarejestrowany: 08-09-2008
Posty: 944
Punktów :   

Re: Małe jeziorko

Miejsce do którego dotarliśmy naprawdę było jakieś inne od całej reszty, było znacznie jaśniejsze i przyjemniejsze dla moich, przyzwyczajonych do słońca i jasnego nieba oczu. Dookoła pełno śladów po treningach Mayumi, widać, że ciężko trenowała, no nic teraz jest znakomitym szermierzem, wspaniałym człowiekiem i świetnym Shinobi. Gdy Mayumi wbiła miecz w ziemię i się o niego oparła ja z trochę poważniejszą miną założyłem ręce i spokojnie jej wysłuchałem. Prawie zabiła Itachi'ego, człowieka, który jest uznawany wręcz za nietykalnego, osobę, która budzi respekt w całym świecie Shinobi, a ona była w stanie dokonać czegoś takiego..
- Nie wiem co on Ci zrobił, no ale trochę Cię zepsuł. - Uśmiechnąłem się po tych słowach. - Naprawdę jestem pod wielkim wrażeniem! Czemu jesteś taka niezadowolona z tego? Może zwyczajnie nie chciał już marnować chakry! - Zacząłem się po chwili śmiać sam z tego co powiedziałem, a następnie ochłonąłem. - Naprawdę dokonałaś czegoś wielkiego, to tylko pokazuje jak utalentowana i silna jesteś. Może jakbyś to zrobiła za rok, po dłuższym treningu nie byłoby do czego wracać. Aki się tak zachowuje, ale to nie jest jego wina. Teraz czas na moją spowiedź z ostatnich wydarzeń. Zwyczajnie przydzielono mi misję wybicia pewnej mini organizacji, w sumie to mnie trochę denerwuje, walka z wieloma przeciwnikami a wysyłają mnie tam samego, a co jakbym się potknął i umarł? - Zrobiłem strasznie dziwną minę, sam nie wiedziałem jak to wyglądało, mimo trudnych tematów chciałem rozweselić blondynkę. - No nic mniejsza w to. Wybiłem sporo osób, ich kryjówka była w starej kopalni, a lider posiadał przeklętą pieczęć. Nie znałem jego przeszłości, ani dlaczego mam go zabić, ale takie było zadanie. Na drugiej misji byłem w sumie niedaleko, bo w kraju wody. W jednej z wiosek mieszkała drużyna, która w czasie wojny zdradziła Konohę i pomogła dla Ise, a teraz chcieli się zwyczajnie ukryć. Miałem to zrobić tak, żeby mieszkańcy tamtej wyspy się o tym nie dowiedzieli, a to był dopisek od Kraju Wody, co zresztą udało mi się. Walczyłem z człowiekiem o imieniu Hirako, posiadał on pięć natur chakry, ale nie to jest ważne. Był on człowiekiem takim jak Fox, Aki czy właśnie Itachi. Miał w sobie coś takiego, co wyróżniało go z tłumu, zarówno jeżeli chodzi o sposób bycia, ale samą rozmowę. Zimny, ale pewny, widać tą pewność, ale przeplataną ze złością, złość, ale mimo to wielki autorytet. Niewiele jest takich osób. Odkąd pojawił się na polu bitwy nazywał mnie najemnikiem. Ta myśl przeszkadzała mi w walce, jednak ostatecznie wygrałem. Pokonałem pięciu Shinobi z elitarnego oddziału który wiele, wiele lat służył wiosce. Wszyscy zostali pochowani na tej wyspie, gdyż zwyczajnie ją zatopiłem aby nie było dowodów walki. Hirako dał m wiele do myślenia o wiosce i o moich działaniach. Jednak mimo tego iż zabiłem jego kompanów i w końcu zrobiłem to też jemu - ten chciał, abym się do niego przyłączył i tutaj przychodzę do Ciebie. Wspomniał nazwę organizacji do której należy Satsuki z która trenowałaś. Chciałbym się dowiedzieć czy coś o tym wiesz, i gdzie dokładnie mogę ją spotkać? Z chęcią bym z nią porozmawiał. A uprzedzając Twoje pytanie, tak, Aki potwierdził to, że działałem jako legalny najemnik, dlatego też postanowiłem na razie opuścić wioskę i rozejrzeć się po świecie. - Po całym opowiadaniu zwyczajnie westchnąłem, po czym wziąłem głęboki wdech i uśmiechnąłem się.




http://i50.tinypic.com/2wlyk9s.png


Offline

 

#4 20-05-2015 23:51:05

Mayumi

https://i.imgur.com/M1nsQBh.jpg

Zarejestrowany: 03-07-2012
Posty: 897
Punktów :   

Re: Małe jeziorko

Słuchając co mówi Jiraiya zaśmiałam się głośno. To prawda, Itachi mnie trochę zepsuł swoim zachowaniem, ale jeszcze bardziej zepsułam sama siebie. Niepotrzebnie nastawiłam się na dwie opcje. Teraz miałam wynik tego. Wniosek? Nigdy więcej takich akcji. W sumie Jiraiya rozweselił mnie, wrócił mi dawny humor, a nawet ta zarozumiałość, bo od razu wpadły mi do głowy słowa, które lada chwila zostały wypowiedziane - tak jak zawsze robiłam, czyli najpierw robić, potem myśleć.
- Niezbyt był nawet w stanie marnować chakrę. Cholernie krwawił. W sumie to jestem z siebie dumna, przetrwałam jego Amaterasu, które nawet kontrolował wzrokiem, przetrwałam jakieś dziwne Genjutsu, zapewne rangi S, bo wiesz - podczas niego ból był realny i byłam torturowana przez bite dwa tygodnie, a Itachi powiedział, że w realnym świecie minęło zaledwie dwie sekundy. Omal nie postradałam rozumu tam. Nigdy nie czułam bólu, bo Hydracja mnie broniła, a tam byłam przebijana non-stop i krwawiłam. Dziwne to było. Ale nawet tym mnie nie zatrzymał, a jedynie wkurzył bardziej, a nie ma nic gorszego niż wkurzona Mayumi - tak mi się wydaje. - powiedziałam i zaśmiałam się, by jeszcze na szybko dokończyć opowieść. - Później zmusiłam go do użycia Susanoo, bo inaczej zginąłby. Nie wiem co mi odbiło, ale wiesz co zrobiłam? Pamiętasz Susanoo Itachiego i ten wielki miecz? Postanowiłam go nie unikać, tylko go zablokować. I kurwa zablokowałam. - powiedziałam wybuchając śmiechem. Sama nie wiedziałam co wtedy mi wpadło do głowy żeby tak ryzykować, ale osiągnięcie było spore, więc byłam z siebie dumna. - Później jeszcze chwilę walczyłam z jego Susanoo jak równy z równym, lecz później omal nie zapieczętował mnie jak to Amaterasu Ise z Hokage. - powiedziałam i zaczęłam słuchać uważnie co ma do powiedzenia Jiraiya.
- Szczerze to nie wiem czy chcę z nim walczyć drugi raz. Coś mi nie gra w jego zachowaniu, muszę go sprawdzić najpierw. - odpowiedziałam, bo w sumie Itachi był jakiś dziwny. Niby morderca bez skrupułów, a słyszałam o tylko jednym jego morderstwie niewinnej osoby oprócz tych klanowych.
- Jakbyś się potknął i umarł, to miałbyś dopiero sławę. Spec. Jounin Konohy, bohater wojenny, ochroniarz Hokage i człowiek, który zginął, bo się potknął. Ballady, by o Tobie śpiewali. - powiedziałam i zaśmiałam się. Raczej nie o takiej sławie marzy każdy Shinobi. Wspominanie o pewności jaką ma Fox, Itachi i Hokage zainteresowało mnie, bo rzeczywiście emanowali czymś takim... dziwnym, czego nie potrafiłam do końca zrozumieć.
- Słyszę, że nie miałeś łatwych misji. Ale jesteś cały, czyli jednak forma się Ciebie trzyma. No i cholera - znów zrobiłeś rozróbę, a mnie przy tym nie było. Zatopić wyspę? Byłoby wspaniale! Pewnie znów przywaliłeś tym ogromnym Rasenganem, nie? - zapytałam z uśmiechem, który już obnażał moje kły. - Pięć natur chakry... imponujące. Ledwo dwie opanowałam, a Fuuton nadal jest dla mnie zagadkowy. Co do tej pewności siebie - to mnie zastanawia. Czy to kwestia doświadczenia, czy charakteru? Ta aura jest jakaś taka niezwyczajna, bo sprawia, że sama czuję pewnego rodzaju respekt, który oczywiście ignoruję i rzucam się ich siekać, ale jednak wciąż czuć to coś dziwnego. Ciekawe czy kiedyś też tak będziemy mieć... - zastanawiając się spojrzałam w niebo, a później usłyszałam część o Satsuki. Zdziwiona, aż podniosłam się i oparłam dłoń o rękojeść Hiramekarei. Chwilę zastanawiałam się czy mogę powiedzieć to, co mówiła do mnie, lecz w sumie nie wiedziałam wiele więcej, bo rzadko gadałyśmy na bardziej prywatne tematy.
- Satsuki Kitaoji, najlepszy fechtmistrz na świecie, cycata szmata. Z tego co wiem, to ta organizacja nazywa się Kakushi Sōsu i Satsuki jest w niej czymś w rodzaju płatnej zabójczyni. Ogólnie to nie chciała zbytnio rozmawiać na ten temat, bo niezbyt może. Co do jej położenia... - powiedziałam i zaczęłam szukać po kaburach mapki, którą rozrysował mi Akise. Wciąż ją miałam przy sobie, bo często zapominałam różne rzeczy. W końcu ją znalazłam i podałam Jiraiyi. - Masz, to mapka, którą narysował dla mnie mój informator. W skrócie - wychodzisz tą bramą zaznaczoną na mapce, później idziesz prosto jak do portu, tam skręcisz w lewo na rozwidleniu i pójdziesz prosto, aż dotrzesz do knajpki, później obok niej ruszysz mało wydeptaną ścieżką, aż trafisz na mały domek. To odludzie, więcej domków w okolicy nie będzie, więc nie pomylisz. Jakby nie chciała gadać to powiedz, że mnie znasz i jesteś moim przyjacielem. Wtedy też nie będzie chciała gadać, ale chociaż łatwiej będzie ją przekonać. - powiedziałam i zaśmiałam się opierając o Hiramekarei.
- A więc jesteś podróżnikiem z potencjałem na stanie się Nukeninem? Opuszczenie wioski kojarzy mi się tylko z jednym. Co do tych najemników - nigdy o tym nie myślałam, raczej traktowałam swoje misje jako pracę, którą shinobi muszą wykonywać, ale gdy się na to spojrzy z innej strony, to serio jesteśmy jak najemnicy. Wysyłani tu i tam za pieniądze, aby sprzątnąć ludzi i zamknąć sprawy, o których pojęcia nie mamy, a nawet niekiedy nie możemy mieć pojęcia. W Oininach znów byłam jak płatny zabójca... zupełnie nie znałam historii tych ludzi, a mordowałam ich i pozbywałam się ciał tak, że nawet rodzina nie miała wieści o swoim bliskim. Popieprzony jest ten świat. - westchnęłam spoglądając w niebo. Sporo ostatnio się działo i jakoś powoli traciłam wiarę w wioski oraz ich strukturę. To wszystko było jakieś dziwne, jakbym była tylko marionetką w ich teatrzyku. Dobrze jest mieć własną organizację daleką od tego syfu. Po pożegnaniu się z Jiraiyą ruszyłam w stronę Kiri-Gakure.

Ostatnio edytowany przez Mayumi (26-10-2015 00:50:14)


http://i.imgur.com/7jF8LfQ.png

Offline

 

#5 21-05-2015 00:03:29

Jiraiya

https://i.imgur.com/oxGVoEr.jpg

11439095
Call me!
Zarejestrowany: 08-09-2008
Posty: 944
Punktów :   

Re: Małe jeziorko

Cały czas słuchałem Mayumi, jej wypowiedzi, wreszcie była taka jak zawsze, wesoła i niepoważna. W końcu wziąłem mapę, zerknąłem na nią i schowałem do kieszeni.
- Nie jestem Nukeninem i raczej nigdy nim nie zostanę. Moje miejsce jest w wiosce i będę tam zawsze, gdy będzie mnie potrzebować. Tak samo jest teraz, zostawiłem w wiosce jedną z moich żab, jak będzie trzeba to mnie wezwą. Dopóki nie zbadam kilku spraw zwyczajnie nie chcę tam wracać, a dokładniej sprzątać po nich. No zatopiłem wyspę w trochę inny sposób, ale bez wielkich Rasenganów się nie obyło! - Co mi z moich marnych rasenganów, skoro ona walczyła z Susanoo.. :< - Cieszę się, że mogłem Ciebie spotkać, ale teraz już na mnie czas. Idę spotkać się z Satsuki! - Przeszedłem obok opartej na mieczu dziewczyny i ruszyłem dalej, przed siebie w stronę wyznaczonej bramy. - Nie żegnam się, bo i tak się spotkamy! - Po tych słowach ruszyłem przed siebie, cieszyłem się, że jej pomogłem, a także dostałem to, czego chciałem, wiedziałem, że nasze drogi skrzyżują się jeszcze nie raz, a może i nie trzeba będzie na to długo czekać.




http://i50.tinypic.com/2wlyk9s.png


Offline

 

#6 26-11-2017 03:27:03

Mayumi

https://i.imgur.com/M1nsQBh.jpg

Zarejestrowany: 03-07-2012
Posty: 897
Punktów :   

Re: Małe jeziorko

[html]<p align="justify">Po wyjściu z knajpy od Kotohy nie minęło wiele czasu, nim ruszyłam z treningiem. Może moje sztuczki zadziałały na Itachiego, który nawet nie posiadał przy sobie swojego miecza, lecz z pewnością nie poskutkują na Satsuki, którą wreszcie przydałoby się pokonać. Problemem był naprawdę poważny, gdyż mogłam dalej ćwiczyć ciało oraz technikę, jednak w tym momencie chodziło o coś więcej. Satsuki była ode mnie szybsza, a to było połączeniem nie tylko jej aspektów fizycznych, ale także stylu walki oraz technik, a szczególnie jednej, która spędzała mi sen z powiek - Shi Kaze Āto: Uta. Od niej nie dało się być naturalnie szybszym, chociaż niekiedy byłam blisko. Może nawet uniknęłabym poszatkowania, gdyby nie ten wciągający wir, który dodatkowo spowalnia, a później łapie w środek. Do wygrania z tą techniką musiałabym być szybsza, niż Satsuki przy najkrótszym ruchu ramienia, który jest niezbędny do wykonania jutsu. Czyli muszę być cholernie szybsza. Do tego wszystkiego trzeba było wliczyć fakt, iż broń Satsuki nic nie ważyła i nie wymagała praktycznie wcale siły, aby ciąć. Z moim Hiramekarei było nieco inaczej - o ile rzeczywiście również nie potrzebowałam siły do cięcia, to wymagałam jej sporo, aby tak ogromny i wspaniały oręż nie sprawował się w moich rękach gorzej, niż lżejsza broń. Zatem kłopot był znacznie bardziej rozbudowany, niż można było przypuszczać. Nie tylko tkwił w szybkości Satsuki, ale także we mnie - w moich zaletach oraz rozwiązaniach na problemy, które mogłyby być wadami.
Trening nie był mi w tym momencie najbardziej potrzebny, bo musiałam coś wymyślić, a nie przećwiczyć. W tym momencie łudziłam się, że podczas treningu wpadnę na coś, co pozwoli mi pokonać Satsuki. Stałam zatem na środku polanki, a naprzeciwko mnie był mój klon. Ja trzymałam Hiramekarei, zaś on Kitakaze. Różnica oręża wynikała z potrzeby zaznaczenia różnicy w szybkości mojej, a Satsuki - replika musiała być szybsza, zatem dodatkowo nie wykorzystywałam tyle wody do wzmocnienia mięśni, ile było niezbędne, aby mój miecz nie spowalniał ruchów. Stałam naprzeciwko - w odległości niecałych trzech metrów. Klon miał proste zadanie - markować różne cięcia, aby z zaskoczenia wykonać to, które było niezbędne do uruchomienia Shi Kaze Āto: Uta. To cięcie musiałam wychwycić i zablokować. Cóż, plan treningu, moim zdaniem, był genialny jak i sama jego autorka, jednak nie przynosił on żadnych efektów. Pięć godzin trwania niemalże w bezruchu i z ciągłym przygotowaniem do wykonania najszybszego ruchu, na jaki mnie było stać, żeby zablokować cięcie, które nie wiedziałam kiedy nadejdzie. Krótkie cięcie, wyjątkowo krótkie - niemalże z samego nadgarstka. Ciągle byłam zbyt wolna i żaden ruch czy pozycja nie pomagały. Chociaż niektóre zdawały się być bliżej celu, niż dalej - niekiedy w ostatnim momencie cięcia udawało mi się je zablokować. Szkoda, że było to o moment za późno. W walce z Satsuki byłabym już szatkowana na miliony kawałeczków przez te pieprzone, wietrzne ostrza.
Pięć godzin niemalże nieustającego treningu wprowadziło mnie w taki trans, że nawet nie usłyszałam jak zbliżyła się do mnie jakaś osoba. Dopiero jej głos, który rozbitym echem odbił mi się w głowie zaalarmował mnie, że coś się dzieje w otoczeniu. Zaskoczona tym machnęłam Hiramekarei w stronę źródła dźwięku, lecz gdy dostrzegłam tę postać, a wzrok miałam wyćwiczony, to zatrzymałam natychmiast broń, która i tak zdążyła się niebezpiecznie zbliżyć do szyi... kuriera. Młody chłopak, który mógł być w moim wieku uniósł ręce i z przerażeniem spojrzał na moją skupioną minę, która dosyć szybko zmieniła się w nieco zaskoczoną. Szybko odsunęłam ostrze z chakry od nieszczęśnika, a Hiramekarei wrócił w bandaże. Miecz mocnym uderzeniem wbiłam w ziemię na tyle, by się w niej trzymał.
- Wybacz! Skupiłam się na treningu i nawet nie usłyszałam jak się zbliżasz. No, ale zdążyłam się ogarnąć zanim odrąbałam Ci głowę, całe szczęście. - odezwałam się lekko speszona, by po chwili zaśmiać się głupkowato. Kurier odetchnął głośno, dał sobie chwilę na ochłonięcie i wyciągnął z sakwy zwój.
- Dla panny Mayumi od Hokage Kohony. - uniosłam brew i powoli odebrałam zwój. Zaczęłam go rozwijać, a chłopak zaczynał się odwracać.
- A czego ode mnie chce Hokage? Aki raczej nie darzył mnie sympatią. - powiedziałam nieco zaciekawiona tym wszystkim. Nie miałam zielonego pojęcia po co miałby mnie wzywać. Kazuyuki pozwoliła mu wyprać mi pamięć? Nie, to nie było możliwe. Może potrzebowali jakichś informacji? Nie, to musiałoby dziać się przez tą gówniarę Kazuyuki. O co chodziło?
- Z całym szacunkiem, jednak nie mam pojęcia. Ja jedynie dostarczam wiadomości. - w głosie kuriera słychać było niezadowolenie lub może nawet zdenerwowanie. Cóż, nie mogłam mu się dziwić, bo prawie przypadkiem stracił głowę. I tak był dosyć twardy, chociaż dostrzegłam, jak drżały mu dłonie, gdy opuściłam miecz. Taki strach widziany w oczach innej osoby był całkiem przyjemny, chociaż nie chodziło zapewne o sam strach, a to poczucie siły, które wywołuje w innych lęk. Nie zagłębiałam się bardziej w tę myśl i rzuciłam okiem na zwój. Wiadomość była bardzo lakoniczna i w skrócie była zaproszeniem na spotkanie z...
- ...Nanadaime Hokage. - mruknęłam do siebie kończąc czytać wiadomość. Uniosłam wzrok do góry i podrapałam się po głowie.
- Siódmy? Pojebało mi się coś czy jest nowy Hokage? Aki nie był szósty? - zaskoczona tym wszystkim mówiłam do siebie, a raczej głośno myślałam. - Dobra, no to czas w drogę. I tak ten trening jest bez sensu. - po tych słowach wodny klon prysnął, rozpadł się, a cała woda upadła na ziemię, jednak nie Kitakaze, który był w rękach repliki - gdy broń upadała, to chwyciłam ją zaskoczona jej lekkością. Wiedziałam, że ten miecz posiada drastycznie niską wagę, ale wciąż było to dla mnie zdziwieniem, gdy po Hiramekarei brałam to ostrze w dłoń. Obróciłam bronią w ręce i przyjrzałam się jej dokładniej.
- Jak mu było? Ripper? - nie do końca wiedziałam czy pamiętałam poprzedniego właściciela tego oręża, chociaż nie potrzebowałam znać jego imienia. Grunt, że pamiętałam jak nazywało się ostrze. Ostrze, które znikło, gdyż odesłałam je przez zwój do miejsca, w którym normalnie leżało - czyli mojego mieszkania - a sama bez zwlekania ruszyłam w stronę portu, by wyruszyć natychmiast do Kraju Ognia. Cała ta sprawa z Hokage mnie zainteresowała. </p>[/html]

Z/T - Dalej w Kraju Ognia


http://i.imgur.com/7jF8LfQ.png

Offline

 

#7 27-12-2017 00:54:28

Mayumi

https://i.imgur.com/M1nsQBh.jpg

Zarejestrowany: 03-07-2012
Posty: 897
Punktów :   

Re: Małe jeziorko

[html]<p align="justify">Nie odpoczywałam zbyt długo w domu, bo wiedziałam, że muszę przyśpieszyć swój trening. Aktualnie byłam w martwym punkcie. Mogłam trenować do woli i to i tak nie umożliwiało mi pokonania Satsuki. Między nami była przepaść jednej techniki, której nie mogłam przeskoczyć. Musiałam wreszcie na coś wpaść. Zawsze rozwiązanie przychodziło mi do głowy w trakcie walki, ale tym razem było inaczej. Codziennie, wielokrotnie pojedynkowałam się z nią przez dłuższy czas, a nic rozsądnego nie wymyśliłam. Frustrowało mnie to, że zacięłam się o krok od spełnienia marzeń. Minęło też sporo czasu, odkąd zakończyłam trening u Satsuki i wciąż nic. Za mało poświęcałam czasu po prostu na myślenie nad rozwiązaniem, zatem tego dnia postanowiłam skupić się wyłącznie na tej jednej czynności. Wstałam jak na siebie, to całkiem wcześnie, bo koło dziesiątej w południe. Miałam kilka przekąsek, które mogły zastąpić śniadanie, więc zjadłam szybko i ruszyłam w stronę swojego ulubionego miejsca do treningu.
Ujrzenie wszystkich śladów, które zostawiłam po wielokrotnych sesjach ćwiczeń wywołały we mnie ochotę potrenowania, jednak musiałam się powstrzymać, gdyż tym razem przyszłam w to miejsce w innej sprawie. Usadziłam się mniej-więcej na środku polany przed jeziorem, zaś Hiramekarei wbiłam w ziemię za sobą, by w razie czego mieć oparcie. Założyłam ręce na pierś, zamknęłam oczy i zaczęłam przypominać sobie dokładnie sposób walki Satsuki, a szczególnie jej wykonanie Shi Kaze Āto: Uta. Do takich rzeczy miałam doskonałą pamięć i chodziło tutaj jedynie o ruchy szermierzy, bo inne mnie niezbyt interesowały. Jednak te, które wykorzystywano w walce mieczem wpadały mi w pamięć i w niej pozostawały, zatem mogłam później je przeanalizować, a nawet w jakiś sposób skopiować lub wykorzystać. Teraz ta drobna przypadłość miała mi pomóc w znalezieniu sposobu na Satsuki. Doskonale wiedziałam, że nie odkryję niczego nowego w jej ruchach, ale liczyłam na to, że może takie przypominanie sprawi, że na coś po prostu wpadnę. Sam ruch do Shi Kaze Āto: Uta był banalnie prosty, ale charakterystyczny, zatem można go było zidentyfikować. Problem w tym, że było to możliwe zazwyczaj po fakcie, gdyż szybkość tej przeklętej wiedźmy nie pozwalała na reakcję zawczasu. Zatem jak mogłabym ją prześcignąć? To było prawdziwie dręczące pytanie.
Mijały minuty, godziny, a ja trwałam dalej w martwym punkcie. Od pewnego momentu wydawało mi się, że z każdą chwilą głupieję. Takie siedzenie w bezruchu nie przynosiło mi nic, oprócz rosnącego zdenerwowania swoją bezradnością. Oczywiście w pewnym momencie pękłam, chwyciłam Hiramekarei i trochę musiałam nim pomachać na oślep, by wyrzucić z siebie frustrację, a później wróciłam do spokojnego myślenia. Czynności, która albo mi nie wychodziła, albo po prostu nie przynosiła efektów. Zaczęłam naprawdę wpadać na głupie pomysły, bo od pewnego momentu postanowiłam stymulować swój mózg w różny sposób. Raz wisiałam na drzewie głową w dół, aby krew lepiej dopływała do czaszki, a później biegałam truchtem dookoła polany, by dotlenić się lepiej. Ostatecznym, durnym pomysłem było wejście do wody i połączenie się z nią, jakbym wtedy miała za jej pomocą rozszerzyć sobie mózg. Natychmiast wyszłam z wody zażenowana sama sobą, usiadłam po turecku na tafli jeziora i zaczęłam myśleć nad jakimiś dziwnymi, niekonwencjonalnymi sposobami na pokonanie Satsuki. Ponownie - mijały minuty i godziny, a ja nic. Zrobiłam sobie nawet przerwę, aby skoczyć po jedzenie, a później znów wróciłam na jezioro, by usiąść tam i rozmyślać. Robił się już wieczór, więc był to znak, że na ten dzień kończy mi się czas. Nie potrafiłam się już skupić po całym dniu spędzonym tylko na rozmyślaniach, więc myśli uciekały mi co chwilę na jakieś mało istotne tematy lub zwyczajnie głupie.
- A jakby tak... zamiast powiększać mięśnie, to powiększyć głowę? Może wtedy bym była mądrzejsza? Może szybciej bym wpadła na rozwiązanie? - i dopiero po chwili dotarło do mnie, jak idiotyczną było to myślą, a w dodatku głośną. Westchnęłam ciężko i położyłam się na plecach, na tafli wody. - Powiększanie niczego nie da, musiałabym zwiększyć siłę mózgu, a raczej... szybkość myślenia. Gosuiwan no Jutsu odpowiada tylko za mięśnie, więc... - i wtedy coś mi przyszło do głowy. Coś, co mogło być rozwiązaniem mojego problemu.

//Rozpoczynam trening słuchu z poziomu I do IV.
Łączny czas samego treningu: 5 dni + 6 dni + 7 dni = 18 dni
Po każdym poziomie 3 dni przerwy, czyli 6 dni przerwy, bo po ostatnim poziomie trening się kończy.
Łączny, ogólny czas treningu: 24 dni.
Rozpoczynam: 00:53 27.12.2017
Kończę: 00:53 20.01.2017
</p>[/html]


http://i.imgur.com/7jF8LfQ.png

Offline

 

#8 22-01-2018 14:07:25

Mayumi

https://i.imgur.com/M1nsQBh.jpg

Zarejestrowany: 03-07-2012
Posty: 897
Punktów :   

Re: Małe jeziorko

[html]<p align="justify">Pomysł, na który wpadłam był bardzo prosty. Trening na szybkość i na siłę był zupełnie inny, chociaż ćwiczył te same mięśnie. Siłacz, który potrafił złamać nogą drzewo niekoniecznie był szybkim biegaczem, a sprinter z całą pewnością nie miał tyle siły, aby jego kopnięcia wyrządziły znaczną krzywdę. Wskazywało to, że mięśnie dało się rozwijać na dwa sposoby. Gosuiwan był techniką odpowiedzialną za wzrost masy mięśniowej, by zyskać siły. A więc co, jeżeli chciałoby się zwiększyć szybkość? Było to zadanie trudniejsze, niż przyrost siły. W normalnej wersji wystarczało odpowiednio rozbudować mięśnie za pomocą wody, jednak tutaj należało sprecyzować wzmocnienie. Pomysł był, zatem wystarczyło próbować, szukać sposobu. To zdawało się już znacznie łatwiejsze, niż myślenie. Wstałam i zaczęłam ćwiczyć. Początkowo jedyne co mi się udawało, to normalna wersja Gosuiwana - wzrastała moja siła, ale nie szybkość. Z czasem zrozumiałam, że za bardzo skupiam się na wzroście mięśni, a za mało na wydajności. Jak zaczęłam trenować był wieczór, a teraz zapadała noc. Miałam motywację, aby opanować tę technikę za jednym razem i w tym momencie, zatem nie przerywałam sobie. Ćwiczyłam dalej. Godziny mijały, a efektów nie było widać, lecz mi zapału nie brakowało - w tym akurat byłam całkiem dobra. W tej zaciętości w dążeniu do celu. Całe życie marzyłam, by zostać mistrzynią fechtunku i teraz byłam bliżej tego celu, niż kiedykolwiek. To mnie napędzało, przyśpieszało tylko i popychało dalej. Powoli zaczęło się rozjaśniać i wtedy dopiero poczułam różnicę w swoim Gosuiwanie - nie wykorzystałam całej swej wody do wzmocnienia mięśni, a jedynie trochę. Ruszyłam biegiem w stronę Hiramekareia i już zauważyłam, że jestem nieznacznie szybsza. Gdy spróbowałam unieść broń, to okazało się, że jej wagę czułam tak, jakbym wcale nie używała Gosuiwana. To był znak, że byłam na dobrym tropie - chodziło o koncentrację wody w mięśniach, by je wzmocnić, a niekoniecznie powiększyć. Od tego momentu szło z górki, chociaż miałam problemy w wykorzystaniu dodatkowej wody - oprócz tej swojej własnej. Zajęło mi to dodatkowe godziny, aż było zupełnie jasno. Musiałam chwilę odpocząć. Wskoczyłam pod wodę, rozluźniłam się i... zasnęłam. Ale na krótko! Przyśniło mi się, że pokonuję Satsuki w trzech ruchach co mnie podekscytowało do tego stopnia, iż się obudziłam. Wyskoczyłam z wody i natychmiast wróciłam do treningu. Spałam chyba... godzinę. No, może półtorej. Drzemka dobrze mi zrobiła, bo od razu łatwiej wykonywało mi się technikę i skupiało na koncentrowaniu wody do wzmocnienia mięśni.
Zbliżało się południe, gdy opanowałam technikę. Dla testu stanęłam na jeziorku zupełnie rozluźniona, z pustą głową i czekałam na jakiś znak. Na jakikolwiek odgłos otoczenia, który mogłabym wykorzystać, by natychmiast wykonać Gousuiwan no Jutsu: Jinsoku - bo tak nazwałam to jutsu. Nic się nie działo przez minutę, dwie, aż w końcu plusnęła ryba. Błyskawicznie skupiłam chakrę i wodę w taki sposób, jaki się wyuczyłam. Tempo uruchomienia techniki było również bardzo istotne. Nie sprawdzając nawet czy technika działa poprawnie ruszyłam pędem w stronę Hiramekarei, który był na brzegu. Znałam swój czas jaki potrzebowałam, aby dotrzeć tam bez wzmocnienia, zatem mogłam sprawdzić na ile byłam szybsza. A okazało się, że byłam aż o połowę szybsza, niż dotychczas. Tak ogromny skok szybkości był co prawda męczący, jednak byłam przekonana, że pozwalał on na pokonanie Satsuki. Zaśmiałam się głośno, pełną piersią. Byłam naprawdę szczęśliwa. Założyłam Hiramekarei na plecy, zebrałam resztę ekwipunku i pośpiesznym krokiem ruszyłam do siedziby Mistrzów Miecza, aby oznajmić Strażnikowi, iż nie będzie mnie przez kilka dni. Mogłabym to załatwić w sumie w jeden, góra dwa, ale wolałam założyć, że jeszcze chwilę zostanę u Satsuki, by nacieszyć się jej niezadowoloną miną spowodowaną przegraną. Tak, to cieszyło prawie tak bardzo, jak szansa na zdobycie tytułu mistrzyni fechtunku.

Z/T - Podróż Mayumi</p>[/html]

Ostatnio edytowany przez Mayumi (25-02-2018 21:57:19)


http://i.imgur.com/7jF8LfQ.png

Offline

 
Kunai

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
spa Ciechocinek pakiety