-Okej dostałem zlecenie aby przegonić jakiegoś typa co sprzedaje jedzenie od którego ludzie wymiotują-powiedziałem dla przypomnienia przechodząc przez bramę wioski.
Zacząłem szukać tego człowieka.
Offline
Kiedy tak szłem spotkałem pewnego człowieka
-Co pan tu robi-spytałem
-A nic zjadłem jakieś zatrute jedzenie bo strasznie się po nim wymiotuje-westchnął mężczyzna
-A kto je panu dał-spytałem
-Jakiś człowiek około 100 metrów stąd ale nie polecam-przestrzegł mnie mężczyzna
-Dziękuje-odpowiedziałem.
Offline
Dotarłem do jakiegoś straganu a wnim siedział ten mężczyzna
-Co pan robi-zapytałem.
-Sprzedaje a co chcesz-odpowiedział gburowatym tonem.
-Kupić coś-odpowiedziałem jednocześnie wypluwając węża z otworu gębowego na dłonie.
Offline
-No dobra-powiedział. Podeszłem do niego dość blisko.
-Co pan robi-spytał zaskoczony
-Nie musisz wiedzieć-odpowiedziałem cicho i w tym samym momencie rzuciłem się na niego.
Offline
-O co ci chodzi człowieku!-krzyknął sprzedawca.
-Dlaczego trujesz ludzi!-odkrzyknąłem
-Bo mogę-odpowiedział tym samym tonem. W tej samej chwili krzyknąłem Katsu! Stragan widowiskowo eksplodował
Offline
-Moje towary-krzyknął zrospaczonym tonem.
-Gówno mnie obchodzą twoje towary-powiedziałem i uderzyłem go w twarz
-Ał!-Krzyknął w bólu
-Obiecaj , że nie będziesz więcej sptzedawał tego świństwa ludziom-powiedziałem
-Dobra dobra-powiedział z niechęcią.
Offline
-No mam nadzieję-powiedziałem. Po czym go puściłem.
-Ech i szczego ja teraz wyżyje-westchnął
-Z pracy-odpowiedziałem-Istnieję wielę profesji
-Niby jakie-odpowiedział
-Garnacarz,stolarz,kowal-zacząłem wyliczać
Offline