Bez słowa podszedłem do tego człowieka. Skojarzył mi się tylko z jedną osobą: Itachi. Dużo osób mówiło o nim w ANBU. Podałem mu dziecko. Tak naprawdę nie kontrolowałem się do końca, to wszystko działo się samo z siebie.
- Jaja sobie robisz? Przychodzisz tu z jakimś dzieckiem?
- Ty jesteś Itachi? Przychodzę tu by do Was dołączyć. Po to, by zostać twoim uczniem.
- Hahahaha, moim uczniem?
Wtedy uświadomiłem sobie, że trochę za szybko to wszystko powiedziałem. Ale uparcie kontynuowałem:
- Tak, twoim uczniem. Chcę, żeby to dziecko było wychowankiem Oto. Znalazłem je ocalałe po masakrze w wiosce przy Ame.
Itachi głęboko się zastanowił.
- Jak mogę Ci ufać? Przecież jesteś z ANBU!
- Nie możesz. Ale ja ufam Tobie, że wyszkolisz i ją i mnie na godnego shinobi. Uciekłem z konoszańskiej misji rangi S. Prawdopodobnie ogłoszą moją śmierć.
Offline
Spojrzałem się na dziecko.
- Dobra, niech będzie, ale co JA z tego będe miał? No i wejście do Akatsuki to nie taka prosta sprawa... Nic o Tobie nie wiem, nie wiem czy nawet jestes wystarczająco silny. Eh... - westchnąłem i spojrzałem w niebo.
Offline
- Udowodnię Ci to. - powiedziałem i zdjąłem opaskę, przekreśliłem znak Konohy kunaiem, po czym z powrotem włożyłem ją na czoło. - Jakoś na pewno Ci to udowodnie. Co do mojej siły... możemy sprawdzić ją w walce. Ale postaraj się mnie nie zabić.
Offline