Podążamy tak już dobre kilka godzin jak narazie nie napotkaliśmy na utrudnienia.
-Czemu nie lubisz użytkowników Taijustu? Czyżbyś kiedyś od takowego oberwał?
-
W twoich snach. W życiu nie przegrałem pojedynku z tymi ofermami. Moje techniki katon pięknie ich przypiekały.-
Może nie spotkałeś jeszcze godnego przeciwnika?-
Co myślisz, że byłbyś w stanie mnie pokonać? Dobre...-
Nie dowiemy się jak nie spróbujemy.-
Chętnie po misji skopie Ci dupsko. Jeżeli o to Ci chodzi. -
Świetnie. Nie mogę się doczekać!-
Jesteś chyba pierwszą osobą którą spotkałem która cieszy się że zostanie pogruchotana.-
Pożyjemy zobaczymy.Po kilku minutach dalszego biegu w naszą stronę zza jednego z pobliskich drzew wyleciała seria shurikenów. Akuratnie przebiegaliśmy przez polanę więc doskonale widzieliśmy nadlatujące gwiazdeczki. Odskakujemy i rozglądamy się z przeciwnikiem.
-
Tak jak mówiłem nie wtrącaj się do walki. Wychodź nie mamy czasu na pierdoły! Chodź dostaniesz po ryju i pójdziemy dalej.-
Skoro nalegasz... - kilkanaście metrów przed nami pojawia się dość spory schinobi z maską na twarzy(taką jak nosił Kakshi).
-
Ja będę twoim przeciwnikiem!- krzyknął Satsamuki
-
Proszę bardzo...pierw ciebie zabije. Potem ten młody...Satsamuki nakazał mi oddalić się o 20 m i przyglądać walce, może się czegoś nauczę. Rozglądam się i nasłuchuję jakiś odgłosów możliwe, że nie jest sam...
Rozpoczęła się walka początkowo taijustu jednak przewagę miał przeciwnik biorąc pod uwagę jego tężyzną fizyczną. Gdy Chunnin zdał sobie z tego sprawę rozpoczął pokaz swoich technik typu Katon jak się okazało wyrośnięty przeciwnik również się w nich specjalizował. Jednak tutaj przewagę miał Satsamuki. Walka już trwa dobre 10 minut -
*Nieźle nawet dobry jest...*.
W momencie gdy mój towarzysz miał zadać decydujący cios stało się coś dziwnego, jakby osłupiał. Dostrzegam iż za jego plecami ciągnie się długi czarny cień -
*To technika klanu Nara! Czyżby jakiś zbieg!?* Bezradny Satsamuki próbuje wyzwolić się z techniki ale bezskutecznie, teraz przewagę ma przeciwnik który staną 5 metrów przez Chuninnem i zaczął kumulować chakrę w dłoni -
Tym uderzeniem zakończę tą walkę. Satsamuki popatrzył w moją stronę i zdał sobie sprawę, że odsyłanie mnie tak daleko od walki spowodował to, że nie zdążę go uratować...zamknął oczy i czekał na śmierć.
-
Dość tego... - mówię pod nosem nagle wokół mnie pojawiła się zielona aura i uwolniła się ogromna energia w mgnieniu oka znikam. W tym samym czasie w twarz mojego kompana leciał potężny cios który miał go wykończyć. Ku zaskoczeniu przeciwnika jak i Satsamukiego pojawiłem się tuż przed nim i bez najmniejszych problemów chwyciłem pięść przeciwnika.
-
Jak!? - nie zdążył dokończyć i otrzymał potężny cios w brzuch po którym odleciał i uderzył z impetem w drzewo. Spoglądam na cień oraz miejsc z którego wychodzi i ponownie znikam, ułamek sekundy później słychać potężny huk spowodowany uderzeniem po którym Satsamuki został uwolniony z techniki cienia a ja ponownie pojawiam się przed moim kompanem
-
Nic Ci nie jest? - pytam po czym zielona powłoka znika
Zdziwiony Chunnin odpowiada -
Nie...co to było do jasnej cholery!? Czym Ty jesteś?-
Użytkownikiem Taijustu. -
Niesamowite, chyba musze to przyznać...myliłem się. I już nie chcę z tobą walczyć. Zmiażdżyłbyś mnie... -
Pewnie tak. Ale wstawaj musimy dokończyć misję. Już niedaleko.Dalsza część podróży był już spokojna przekazaliśmy wiadomość i wróciliśmy do wioski.