On w tym czasie obwinął mnie kolejnymi wężami
Chidori wydobyło się z całego mojego ciała i uwolniło mnie
- Dzięki uwolnieniu spod Zaklęcia Pieczęcią, drapieżnik będzie mógł zrzucić wężową skórę... I rozwinąć skrzydła jako Sokół. - powiedziałem do niego dziurawiąc elektrycznymi Senbonami
Offline
Wtedy on wypluł z ust mój Kusanagi
Poleciał w moją stronę z zamiarem przedziurawienia
Moim aktualnym Chokutou zablokowałem go wystawiając frontalnie aby się zderzyły
Wtedy Omoi popękał i raczej nie nadawał się już do użytku
Offline
Uderzyłem od dołu a potem obróciłem się i jeszcze niżej zaatakowałem
Sannin jednak był lepszy w miecznictwie niż myślałem i blokował bez problemu
Wbiłem miecz w ziemię i wysłałem prąd po ziemi
Zaatakowałem piorunami Orochimaru
On jednak zawiązał pieczęć i użył Kyoryoku no Kaze
Silny wiatr rozporszył pioruny i odepchnął mnie
Offline
Sannin podszedł do mnie
Wtedy przeniosłem się do jego wymiaru
To było to miejsce, w którym dokonywał transmigracji
Wąż z mojej szyi zniknął jakiś czas temu
Teraz w jego wymiarze zaczęły mnie oplatywać dziwne, białe węże przypominające wnętrzności węża
Offline
Po chwili byłem jakby w kokonie, jedynie twarz została odsłonięta
*Cholera, bez pieczęci moja wola może okazać się za słaba, aby się mu przeciwstawić*
- Taaak... Wkrótce spełnię swoje marzenie i posiądę nowe, silne ciało.
Próbowałem się wyrwać ale mi nie wyszło
Patrzałem Sanninowi głęboko w oczy
Offline
- Jesteś jedynym, który jest tu drugi raz, oprócz oczywiście mnie. - powiedział przybliżając się
On też znajdował się w tym dziwnym kokonie
Nagle z jego kokonu wyleciało kilka węży i połączyły się ze mną
- Zaczynajmy...
Sannin przybliżał się jeszcze bardziej
Offline
Nagle za mną pojawiło się kilka wielkich jakby potworów
Przypominały wielkie paszcze i zaczęły groźnie warczeć na Sannina
Wtedy kokon na moim ciele rozstąpił się tym samym uwalniając mnie
- Co?! Jakim cudem?! Znowu??? - pytał z niedowierzaniem Sannin
- Duszy mściciela nie jest łatwo posiąść. - odparłem
Offline
- Nienawiść targa mną całe życie. To ona powoduje, że żyję na tym świecie i mam powód istnienia. Ona dodaje mi siły.
- Samą nienawiścią i siłą woli nie przełamiesz Transmigracji! - krzyczał Sannin atakowany przez moje stwory
- Zgadza się. Pomógł mi w tym prezent od braciszka. - odparłem z widocznym MS'em w oczach
- Cholerne oczy! Przeklęte, cholerne oczy! Nie możesz! - wrzeszczał Orochimaru z przerażeniem
Offline
- Eh... Jesteś taki żałosny. - mówiłem
- Cała twoja istota. Nie ma sensu istnienia. Wogóle masz jakiś cel? - mówiłem dalej
- Co ci do tego, niedobitku Uchiha! - krzyczał Sannin próbujący przełamać moją wolę
- W tych oczach... każda twoja technika jest bezużyteczna. - odpowiedziałem mu kończąć powoli rytuał
- Nie! Nie posiądziesz mojej istoty kolejny raz! Nie pozwalam!!! - krzyczał dalej powoli znikający Sannin
Offline
Ja po chwili jednak musiałem przerwać rytuał
MS się zachwiał i wyłączył
Nie pozwolił mi na kontynuuowanie
*Cholera! Niepotrzebnie tak sobie folgowałem...*
Sannin wydobył się z wymiaru i wrócił do ciała
Wtedy zniknął rozpadając się na kilkanaście białych węży
Offline
Ja stałem bez ruchu
Po chwili do pokoju wszedł Kabuto z przerażeniem w oczach
- Którym? Którym z nich jesteś? - pytał
Spojrzałem na niego
Popatrzyłem mu przez chwilę w oczy ale potem odwróciłem wzrok
Zdepnąłem jednego z węży a potem skierowałem się do drzwi
Wyszedłem
Offline